To nowość, że ktoś patrzy

Na strzelnicy zawsze jestem sama, jest cicho, smutno, a tu nagle przyszło tyle ludzi. Pomogli mi w zdobyciu tego medalu - mówi Sylwia Bogacka, srebrna medalistka olimpijska w strzelaniu z karabinka pneumatycznego

Publikacja: 30.07.2012 02:43

To nowość, że ktoś patrzy

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Dlaczego ciągle patrzy pani na swoje buty?

Sylwia Bogacka: Bo nie są moje. Wstałam o piątej rano i byłam kompletnie nieprzytomna, założyłam buty Beaty Bartków-Kwiatkowskiej.

Pewnie nie była zadowolona, widząc mnie w nich na podium. Zostawiłam jej swoje, ale noszę mniejszy numer, więc pewnie nie pasowały.

Może się nie pogniewa. Pierwszy medal dla kraju na igrzyskach zawsze traktowany jest symbolicznie.

Zaraz po zawodach połączono mnie z minister Joanną Muchą. Powiedziałam jej, że mam nadzieję, iż tylko rozwiązałam worek z medalami i teraz już polecą każdego dnia. Mnie drugie miejsce wcale nie przyszło łatwo. Na szczęście przed finałem miałam trochę spokoju. Z Pekinu zostały tylko smutne doświadczenia, kiedy strasznie nas gonili i nie było czasu się wyciszyć. Tu jest sympatycznie.

Pamięta pani coś z finału?

Przede wszystkim kibiców, byli niesamowici. Mamy pozatykane uszy, ale i tak było ich słychać. Dla mnie to nowość, że ktoś patrzy, jak strzelam. Na strzelnicy zawsze jestem sama, jest cicho, smutno, a tu nagle przyszło tyle ludzi. Pomogli mi w zdobyciu tego medalu.

W ósmej serii spadła pani z pierwszego miejsca na trzecie. Bała się pani, że wypadnie poza podium?

Dziennikarze i kibice widzą więcej. Ja nie wiem, jak strzelają przeciwniczki, ciężko słuchać wyników ośmiu kobiet i jeszcze liczyć je i układać kolejność. Sędziowie coś mówią, ale nie ma czasu słuchać. Jeśli wygram sama ze sobą, wygram też z przeciwniczkami. Po ostatnim strzale odwróciłam się do trenera i widziałam, że jest dobrze. Podniósł w górę dwa palce. Spełniło się moje marzenie.

Koleżanki mówią o pani „zadziora"...

One zawsze muszą coś złego powiedzieć... No ale cóż, niestety mam porywczy temperament. Czasami różnie ze mną bywa, ale ten strzał zobaczyłam w głowie przed jego oddaniem. Pomyślałam, że byłoby pięknie tak skończyć i kiedy strzeliłam i zobaczyłam na monitorze wynik, zastanawiałam się, czy to przypadkiem nadal nie działa wyobraźnia. Miałam wrażenie, że jeszcze tylko o tym myślę.

Jadąc na strzelnicę myślała pani o złocie?

Czułam się inaczej, jakoś dziwnie. Nawet dzień wcześniej oglądałam w Internecie, jak wyglądają medale na tych igrzyskach i mówiłam: „Boże, jakie one są śliczne, może mi się uda kiedyś taki wywalczyć i założyć na szyję". Wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana, zwłaszcza w ostatnich dwunastu miesiącach tak sobie dołożyłam na treningach, że trener zastanawiał się, czy na pewno jest ze mną wszystko w porządku.

Strzelanie z karabinu pneumatycznego na 10 m to wcale nie jest pani ulubiona konkurencja?

Nie, dlatego medal smakuje jeszcze lepiej. Zawsze się staram, ale nie zawsze mi wychodzi. Dziesiątka na tarczy ma tylko pół milimetra, to bardzo niewiele, łatwo można popełnić błąd. Dzisiaj też mi się zdarzył, nie dopilnowałam jednej rzeczy, ale szybko się za to skarciłam i potrafiłam oddać bardzo ładny ostatni strzał. Na tym także polega strzelectwo, trzeba nauczyć się kontrolować przy tak dużym napięciu.

No to jak zadziora pasuje do tego sportu?

Czasami sobie popuszczam. Poprzeklinam. w myślach, dyskretnie, żeby się  zmobilizować. Dziewczyny mają różne sposoby, jedna Niemka uderza pięścią w monitor. W finale mój temperament raz o sobie przypomniał, ale szybko musiałam go uciszyć.

Dlaczego woli pani konkurencję karabinku z trzech pozycji?

Bo bardziej przypomina mnie. Jest trudna, nie wiadomo, co się w niej wydarzy, zawsze jest jakaś zagadka. Pewnie znowu będę rywalizować z Chinkami, ale będzie już większe zróżnicowanie w punktach. W każdej pozycji oddajemy po 20 strzałów. Najpierw jest pozycja leżąca, później stojąca, a najtrudniejsze jest kolano. Jak się dobrze usiądzie, to w porządku, ale jak nie – zaczynają się nerwy: wstajesz, siadasz, wstajesz, siadasz i słyszysz tykający zegar.

Rozmawia pani ze swoim karabinem?

Oczywiście, że tak. Czasami powtarzam mu, proszę: „Przecież wiesz, że umiemy to razem zrobić". A na kule mówię maleństwa. Poza tym nikt oprócz rodziców i trenera nie może nosić mojej broni. To żelazna zasada.

Srebrny medal panią zmieni?

Pewnie będę rozpoznawalna, ale niewiele się zmienię. Charakter mi nie pozwoli.

W 1996 roku zaczęliśmy igrzyska w Atlancie od złotego medalu Renaty Mauer. To ona zainspirowała panią do treningów strzeleckich?

Dwa lata wcześniej poszłam na strzelnicę zupełnie przypadkiem, mój tata starał się o pozwolenie na broń i zabrał mnie ze sobą. Było wcześnie rano, zobaczyłam taką drobną osóbkę trenującą w samotności i pomyślałam, że skoro może ona, to mogę i ja. To była Renata. Jakiś czas później zaczęłam trenować, ale nie pamiętam wrażeń z pierwszego strzału.

Podobno strzela pani także z trzystu metrów?

Tak, mój sport jest także moim hobby. Te trzysta metrów to konkurencja snajperska, pociski do szwajcarskiego karabinu mają 6 milimetrów, a środek tarczy ma 10 centymetrów. Nie jest łatwo trafić.

poluje pani?

Nie.

Wiele pani rywalek ma problemy ze wzrokiem.

Ja też słabo widzę. Nie mam jakiejś poważnej wady, ale astygmatyzm bardzo utrudnia mi ostre widzenie.

Co robi pani w wolnym czasie?

Lubię grzebać przy swoim aucie. Wszystkiego nauczył mnie tata, teraz radzę sobie sama. Naprawiam większość rzeczy. Ostatnio musiałam wymienić skrzynię biegów i się udało. Moją pasją są też rajdy WRC. No i od niedawna kitesurfing. Potrzebowa- łam czegoś nowego, żeby oderwać się myślami od treningów. Zaczęłam się uczyć rok temu, wcześniej zobaczyłam to w telewizji i pomyślałam: „Wow, ale to jest piękny sport".

Nie korci panią, żeby wystartować w rajdzie samochodowym?

Siedziałam już za kierownicą rajdowego samochodu, nie WRC, ale trochę słabszego. Jeździ się świetnie, miałam możliwość jazdy po szutrze latem i po lodzie zimą. Wrażenia są niesamowite.

W domu to chyba nie lubi pani siedzieć.

Pojęcie względne. Rzadko bywam.

Wasz trening składa się z trzech części. Zajęć fizycznych, specjalistycznych i mentalnych. Na czym polega u pani ta trzecia część?

Lubię posiedzieć przed zawodami, bo podczas strzelania i tak dużo się nastoję. Staram się zrelaksować w pokoju przed finałem, spokojnie, w ciszy poczekać aż przyjdą inne dziewczyny. W głowie dzieje się niewiele. To specyficzna dyscyplina. Nie ma walki bezpośredniej, na przykład w biegach reaguje się na to, co zrobi przeciwnik, a tutaj zmagamy się z własnymi słabościami. Powtarzam sobie, że muszę tylko zrobić to, co codziennie na treningach. Kilku rzeczy musiałam dopilnować, bo mięśnie inaczej reagowały, ale generalnie to schemat. Czasami mam tak, że po trzech miesiącach wpadam na pomysł, co zrobiłam źle. Tak było po mistrzostwach świata w 2008 roku, w jakiejś prozaicznej sytuacji wpadłam na to, gdzie popełniłam błąd. I wiem, że nie mogę go powtórzyć.

Trener Andrzej Kijowski tłumaczył, że na każdym treningu pracujecie nad szczegółami, np. nad powolnym ruchem palca wskazującego. Nad czym pracowała pani tuż przed igrzyskami?

Nad prawą nogą. Na pewno zauważyliście, że strzelam na jednej nodze, to nie jest mój wymysł, taką mam budowę ciała. Prawa noga stabilizuję postawę, trzeba było ustawić ją pod odpowiednim kątem. Pozwolić jej zrobić wszystko samemu. Kiedy jest nauczona, zachowuje się jak trzeba.

Brzmi jak czarna magia.

Strzelectwo jest bardzo skomplikowane. Na sukces składa się dużo elementów.

Komuś dostaje się za to, że podczas zawodów musi być pani taka spokojna?

Nie mam męża, dzieci ani ochoty, by krzywdzić kogoś za mój słabszy dzień. Jak jest naprawdę źle, a emocji za dużo – idę sobie pokrzyczeć.

Dlaczego pani kontrola antydopingowa po finale trwała trzy godziny?

Poszłam do toalety tuż przed zawodami. Później dawali mi soki, wodę. Piwa nie mogli, bo mamy do czynienia z bronią i jest to zabronione.

—rozmawiał w Londynie Michał Kołodziejczyk

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium