Piekło pod Goricą

Dziś meczem z Czarnogórą rozpoczynamy eliminacje do mundialu

Publikacja: 07.09.2012 02:01

Michał Kołodziejczyk z Podgoricy

Jest ich tylko 700 tysięcy, a boi się ich cała piłkarska Europa. Po odłączeniu od Serbii w 2006 roku nie zdołali zbudować silnej ligi, piłkarze którzy nie wyjechali za granicę zarabiają jak kelnerzy, ale reprezentację wszyscy traktują wyjątkowo. Być może Czarnogórców, zasługujących na powołanie jest rzeczywiście tylko trzydziestu, jednak ci, którzy przyjeżdżają na zgrupowania, wiedzą, że budują wizerunek nowego państwa bardziej, niż kto inny.

– W domu jesteśmy mocni, pokażmy to Polakom – pisze gazeta „Pobjeda". Bramkarz Mladen Bożović chłodzi głowy: „Przecież Polacy doskonale wiedzą, jak jesteśmy mocni. Na pewno zauważyli, że dwa razy zremisowaliśmy z Anglią w kwalifikacjach do Euro".

Tutaj nikt nie traktuje nas jak dawnej potęgi, nie wspomina Grzegorza Laty i Zbigniewa Bońka, nie pisze nawet o wielkiej trójce z Borussii Dortmund. Liczy się tylko tu i teraz, liczą się „Odważne Sokoły", jak mówią o swojej reprezentacji.

Już dawno nie jechaliśmy do tak małego kraju, który jeszcze nigdy nie grał w wielkiej piłkarskiej imprezie, z tak spuszczoną głową. Efekt Euro nie uskrzydlił naszej reprezentacji, ostatnie miejsce w grupie, a później zawstydzająca porażka w meczu towarzyskim z Estonią ustawiły Polaków w roli drużyny, z którą każdy może wygrać. „Znowu nikt w nas nie wierzy. Piszcie, co chcecie, macie rację. Może musimy usłyszeć dużo mocnych słów, by wziąć się w garść" – mówił po spotkaniu w Tallinnie Jakub Wawrzyniak.

Polacy przylecieli wczoraj do Podgoricy z dwugodzinnym opóźnieniem. W Gdańsku, gdzie przez trzy dni trenowali, wsiedli już do samolotu, ale okazało się, że maszyna ma awarię amortyzatora i musieli wrócić do terminala. Opóźnienie skróciło piłkarzom tylko odpoczynek, nie zmienili planów treningowych. Wieczorem przyjechali na stadion Pod Goricom przekonać się, czy boisko jest rzeczywiście w tak fatalnym stanie, jak widać w telewizji. Telewizja nie kłamała.

Wczoraj w Podgoricy padał deszcz, ale temperatura i tak tylko nieznacznie spadła poniżej 30 stopni. Prognozy na piątek o deszczu nic już nie mówią, będzie parno i duszno, a twarde boisko to podobno dodatkowy atut gospodarzy. Kibice są wrogo nastawieni wobec wszystkich rywali, a po lipcowych awanturach, gdy grał tu Śląsk Wrocław z Buducnostą – do Polaków szczególnie. Biletów w kasach wczoraj było jeszcze sporo, ale organizatorzy zapewniają, że i tak będzie komplet. Najdroższa wejściówka kosztowała dziesięć euro.

Na boisku gorąco będzie nie tylko dzięki samej grze. Kiedy do Czarnogóry wybierali się Anglicy, Giovanni Trapattoni ostrzegał Fabio Capello, że gospodarze szczypią, łapią za koszulki i kopią po kostkach, gdy nie widzi sędzia. To jest ich twierdza i nikt nie ma prawa jej zdobyć. Capello uczulał swoich zawodników na prowokacje, ale Wayne Rooney i tak nie wytrzymał, a potem za czerwoną kartkę musiał pauzować w dwóch pierwszych meczach na Euro.

Polacy zatrzymali się w hotelu Podgorica, w samym centrum. W porównaniu z oddaloną o 70 kilometrów górskich serpentyn nadmorską Budvą, którą niemal w całości latem opanowali Rosjanie (mają tu swoje radio, a na billboardach reklamuje się Spartak Moskwa), stolica Czarnogóry straszy szarzyzną. Wygląda na przykrytą pyłem, wszędzie bloki i budynki w stylu wczesnego socjalizmu.  Furmanki na ulicach to żaden ewenement.

To tutaj ma narodzić się nowa reprezentacja Polski, już z pieczęcią Waldemara Fornalika. Nowy selekcjoner ma zbudować swój autorytet tym, z czego słynie – świetnie dobraną taktyką. Po wpadce w Estonii nie bał się też zaryzykować, powołał do kadry Tomasza Kuszczaka, Grzegorza Krychowiaka, Pawła Wszołka czy Marka Saganowskiego. Nie patrzy na wiek, wie, że od niego wymaga się wyniku natychmiast, bo po trzech meczach mundial w Brazylii może być już dla nas tylko odległym marzeniem.

Trener wcale nie jest bardziej otwarty od Franciszka Smudy. Zamknął treningi, piłkarze kilkadziesiąt metrów dzielących ich hotel od boiska w Gdańsku przejeżdżali autokarem, by przypadkiem nie odpowiedzieć na jakieś pytanie. Fornalik wie jednak, że nie został zatrudniony, by ocieplać wizerunek kadry. Ma coś wymyślić, ze składem podczas ostatniego treningu kombinował tak bardzo, że sami piłkarze nie wiedzieli, kto może liczyć na grę od pierwszej minuty.

Czarnogórcy w eliminacjach do Euro 2012 na własnym boisku nie przegrali z Anglią, Bułgarią, Walią i Szwajcarią, każdemu z tych rywali strzelili gola. Nie dali rady dopiero w barażach, przegrywając z Czechami. Byli jedną z największych niespodzianek kwalifikacji, teraz są na 48. miejscu w rankingu  FIFA, wyprzedzają Polskę o osiem miejsc. Najjaśniej świecą dwie gwiazdy – Stevan Jovetić z Fiorentiny i Mirko Vucinić z Juventusu, ale pozostali wcale nie są przypadkowi i poza sercem mają do zaoferowania dużo więcej. Stefan Savić przeniósł się z Manchesteru City do Fiorentiny, Marko Basa gra w Lille, Milan Jovanović w Crvenej Zvezdzie, a Simon Vukcević w Blackburn Rovers. – To skład na zwycięstwo – przekonywał wczoraj trener Branko Brnović.

Jerzy Dudek przepytany przez lokalne media o Polaków powiedział tylko, że nie mamy mentalności zwycięzców. Dumnym Czarnogórcom wiary w siebie nie brakuje.

Prawdopodobne składy

Czarnogóra: Bożović – Pavicević, Savić, Basa, Jovanović – Drincić, Zverotić, Vukcević, Volkov – Jovetić, Vucinić.

Polska: Tytoń – Piszczek, Wasilewski, Perquis, Wawrzyniak – Błaszczykowski, Polanski, Murawski, Grosicki – Obraniak – Lewandowski.

Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie