Chelsea – Corinthians Sao Paulo o klubowe mistrzostwo świata

W niedzielę piłkarze Chelsea grają o klubowe mistrzostwo świata. W Japonii mogą poczuć się jak gwiazdy rocka

Publikacja: 15.12.2012 00:01

Fernando Torres

Fernando Torres

Foto: AFP

Tłumy roześmianych skośnookich twarzy, obowiązkowo z aparatami fotograficznymi, z niebieskimi koszulkami Chelsea, czekających na autograf Fernando Torresa, Franka Lamparda czy Petra Cecha. Tak w niedzielę wieczorem wyglądało lotnisko w Jokohamie. I choć miejscowi twierdzą, że do szaleństwa z ubiegłego roku, gdy przyjechała Barcelona, daleko, miłość japońskich kibiców do futbolu zawsze robi wrażenie. Podobnie jak widok zarabiających miliony gwiazd, stojących w kolejce w Starbucksie.

– Co za szczęście. Wpadłem na szybką kawę, a tu taka niespodzianka. Cech jest olbrzymi. Wygląda na większego niż w telewizji – mówił reporterowi Reutersa podekscytowany 21-letni student Shohei Tanimura. W Azji potrafią docenić to, co dobre. Rozgrywki Premiership cieszą się tu ogromną popularnością, a tacy piłkarze jak Torres mają status bogów. A gdy jeszcze powiedzą, że w dzieciństwie inspiracją nie był dla nich Pele, Johan Cruyff czy Diego Maradona, tylko kapitan Tsubasa, czyli postać z japońskiej kreskówki, uwielbienie sięga granic.

– Pamiętam, że kiedy byłem małym chłopcem, nie mogliśmy złapać zbyt dobrego sygnału telewizyjnego, ale i tak wszyscy w szkole rozmawialiśmy o tej bajce. To był mój pierwszy kontakt z Japonią – wspomina Torres. – W Hiszpanii ta seria nosiła tytuł „Oliver i Benji". Opowiadała o dwóch młodych zawodnikach, którzy dostali się do reprezentacji, zdobyli mistrzostwo świata, a później wyjechali do Europy, do Barcelony i Bayernu. To było jak marzenie. Właśnie dlatego zacząłem grać w piłkę. No i dlatego, że zmuszał mnie mój brat. Chciałem być jak Oliver (czyli Tsubasa), bo grał w polu, a Benji (odpowiednik Wakabayashiego) był bramkarzem  – przyznaje Hiszpan, który w trzech ostatnich meczach strzelił pięć goli.

Chelsea wszystkie te spotkania wygrała, ale Rafael Benitez kibiców do siebie nadal nie przekonał. Nawet w Jokohamie, podczas meczu półfinałowego z CF Monterrey (3:1), przywitały go gwizdy (do Japonii poleciało ponad tysiąc kibiców z Londynu, z Sao Paulo – ponad 20 tysięcy) i śpiewy na cześć jego poprzednika: „Jest tylko jeden Di Matteo". Torres wierzy jednak, że to się zmieni, gdy Chelsea przywiezie do domu trofeum. A Benitez klubowe mistrzostwa świata raz już wygrał, dwa lata temu z Interem Mediolan. Pięć dni później został zwolniony.

O Corinthians menedżer Chelsea wyraża się z uznaniem. W końcu to pierwszy od 1978 roku zwycięzca Copa Libertadores, który nie przegrał po drodze ani jednego meczu. W półfinale KMŚ pokonał Al Ahly Kair 1:0. A teraz chce przełamać dominację drużyn z Europy, które trofeum zdobywają nieprzerwanie od 2006 roku.

W finale, tak jak w poprzednich spotkaniach KMŚ, testowany będzie system goal-line. – Jestem wielkim fanem krykieta, tam elektronika dodaje magii. Skoro sprawdza się w innych dyscyplinach, trzeba spróbować i u nas – zauważa Frank Lampard, którego nieuznana bramka na mundialu 2010, w przegranym meczu 1/8 finału z Niemcami, przyczyniła się do szybszego wpuszczenia na boisko nowych technologii.

Dla Lamparda może to być ostatni sezon w Chelsea. – Nikt nie rozmawiał jeszcze ze mną na temat przedłużenia umowy. Chyba nic nie trwa wiecznie, choć chciałbym, żeby tak było – mówi pomocnik, któremu kontrakt kończy się w czerwcu.

Niedzielny mecz warto też obejrzeć dlatego, że w składzie Corinthians zagra były zawodnik ŁKS Łódź – Paulinho. W sezonie 2007/2008 wystąpił w 17 meczach ekstraklasy, a teraz interesują się nim Manchester City i Chelsea.

Transmisja finału klubowych mistrzostw świata w TVP 1 i Eurosporcie 2 w niedzielę o 11.30.

Tłumy roześmianych skośnookich twarzy, obowiązkowo z aparatami fotograficznymi, z niebieskimi koszulkami Chelsea, czekających na autograf Fernando Torresa, Franka Lamparda czy Petra Cecha. Tak w niedzielę wieczorem wyglądało lotnisko w Jokohamie. I choć miejscowi twierdzą, że do szaleństwa z ubiegłego roku, gdy przyjechała Barcelona, daleko, miłość japońskich kibiców do futbolu zawsze robi wrażenie. Podobnie jak widok zarabiających miliony gwiazd, stojących w kolejce w Starbucksie.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie