Londyn olimpijski: pół roku po

Minęło sześć miesięcy od zakończenia londyńskiej olimpiady. Bieżący bilans: niektóre obiekty zniknęły, inne wciąż czekają na lepsze jutro, deficytu może nie będzie

Publikacja: 13.02.2013 10:00

Liczba turystów wzrosła m.in. dzięki olimpiadzie w Londynie

Liczba turystów wzrosła m.in. dzięki olimpiadzie w Londynie

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Igrzyska nad Tamizą zorganizowano pod hasłem tworzenia wielkiego olimpijskiego dziedzictwa, ale widać, że to dzieło naprawdę dopiero się zaczyna. Na terenach zawodów rządzą znów budowlańcy. Jedni sprzątają po sportowcach i widzach, drudzy zaczynają przebudowę Parku Olimpijskiego.

Jeszcze stoją ściany hali koszykarskiej, która miała 12 tysięcy miejsc. Środek już niemal nie istnieje, krzesełka wymontowano, rusztowania też. Kosztowała 42 mln funtów szterlingów, ma całkowicie zniknąć z parku za pięć tygodni. Miała polecieć w paczkach do Rio de Janeiro i tam czekać na swój czas, jakby symbol ciągłości igrzysk, ale nie poleci. Wykonawca stalowej struktury nie chce wysyłać jej statkiem za ocean, Brazylijczycy nie chcą innego wykonawcy. Więc hala w kawałkach będzie leżakować w Wielkiej Brytanii. Gdzie i po co – nie wiadomo.

Na zwolnionym miejscu ma powstać osiedle, 800 mieszkań, 10 procent z 8000, jakie są w planach na następne dwie dekady.

Park Olimpijski znów wygląda jak plac budowy, wypełniony skrzyżowaniami piaskowych dróg, po których jeżdżą koparki i dźwigi. W zaprojektowanym przez sławną Zahę Hadid centrum pływackim (kosztowało 269 mln funtów) z trybunami na 17,5 tys. widzów, robota wre. Główny olimpijski basen ma być udostępniony londyńczykom, ale na razie ogrodzony jest stalowymi barierkami, na których widać napisy: „Nie pływać". Pod ścianami leżą słupki startowe z logo Paraolimpiady. W basenie jest trochę wody, by zachować funkcjonowanie systemu. Z obiektu usunięto „skrzydła" – dwie tymczasowe trybuny z krzesełkami (15 tys. miejsc). Są już ślady nowego życia: nowa recepcja, która poprowadzi do dwóch 50-metrowych basenów, które można będzie dzielić zależnie od potrzeb uczniów, amatorów relaksu i profesjonalnych sportowców. Widać zarysy przyszłej sali gimnastycznej, kawiarni i świetlicy. Nie będzie zjeżdżalni ani maszyny do robienia fali, bo zostały uznane za drogie. Otwarcie – wiosną 2014 roku, jak cała południowa część parku.

Z pobliskiej areny do rozgrywek piłki wodnej został już tylko stalowy szkielet. Stadion do hokeja zniknął bez śladu, razem z otoczeniem, sklepikami i tymczasowymi restauracjami. W zagłębieniu terenu, które goście igrzysk wykorzystywali na miejsce pikników, jeszcze widać zużyte butelki. Wiele parkowych drzew owinięto ochronną folią, to zabezpieczenie przed zimą i ciężarówkami. Z przejścia na Stadion Olimpijski zniknęły charakterystyczne, trójbarwne płytki. Budynek olimpijskiego centrum nadawczego właśnie przejął British Telecom. Firma uruchomiła własny kanał sportowy, to początek działalności w projekcie iCity, który ma doprowadzić do tego, by park był także miejscem generowanie wzrostu gospodarczego stolicy. Uda się BT – może uda się innym.

Powstają też nowe obiekty użytkowe, kawiarnie, ogromne place zabaw, szykuje się wielkie sadzenie linii drzew. Do północnej części parku ludzie mają wrócić najwcześniej – ponowne otwarcie zaplanowano na 27 lipca. Tydzień później odbędzie się tam wielka impreza rowerowa firmowana przez burmistrza Borisa Johnsona. Ale już za miesiąc ma być otworzony dostęp turystów do budzącej wiele mieszanych emocji wieży-pomnika ArcelorMittal Orbit.

Jeszcze działają niektóre sklepy z pamiątkami olimpijskimi, jeszcze można kupować przecenione koszulki Teamu GB. Trwają prace porządkowe przy welodromie, który od razu był projektowany z myślą, że będzie służył brytyjskiej kadrze i lokalnemu samorządowi. Wygląda na to, że kolarze tam niedługo wrócą.

Głównym problemem pozostaje Stadion Olimpijski, choć działacze LLDC (Korporacji Rozwoju Londyńskiego Dziedzictwa) twierdzą, że 429 mln funtów włożone w obiekt, kiedyś zacznie się zwracać. Na razie słychać tę samą opowieść: rozmowy o wieczystej dzierżawie obiektu z klubem West Ham są już niemal skończone (trwają od dwóch lat), stadion będzie zmniejszony i za marne 160 mln funtów przystosowany do piłki nożnej i koncertów. Będzie miał ruchome trybuny i pełny dach. Przyjmie w tym roku przeniesione z Crystal Palace zawody Diamentowej Ligi, mistrzostwa świata w rugby w 2015 roku, lekkoatletyczne MŚ w 2017. Na razie jednak pewne są tylko rozmowy o przyszłości stadionu.

Na obrzeżach parku sklepy olimpijskie już zamknięto, centrum handlowe w Stradford działa jak działało przez igrzyskami. Na to, by cały obszar Parku Olimpijskiego im. Królowej Elżbiety II stał się narodowym symbolem spełnionych ambicji i kolejną wielką atrakcją Londynu, jeszcze trzeba czekać.

Nadzieja, że cały olimpijski pomysł nie będzie wielką finansową klapą, też wciąż jest. Choć komitet organizacyjny (LOCOG) stawał często na krawędzi finansowego załamania, dziś są głosy, że impreza wyjdzie dokładnie na zero: włożoną w nią z różnych źródeł 2,4 mld funtów i tyle wyszło po stronie rozchodów. Jeszcze niedawno spodziewano się nawet małej nadwyżki, Lord Sebastian Coe, którzy z szefa LOCOG stał się szefem Brytyjskiego Komitetu Olimpijskiego (BOA) mówił o 5 mln dla swej nowej organizacji.

Końcowy bilans zostanie podany dopiero za wiele miesięcy (LOCOG będzie istniał oficjalnie do czerwca 2014 roku), ale coś już wiadomo. Wiadomo, że Coe za ostatnie 18 miesięcy pracy dostał 535,5 tys. funtów wynagrodzenia, wszyscy członkowie zarządu zarobili prawie 2,2 mln funtów w tym samym czasie, a jeden z dyrektorów Paul Deighton otrzymał jeszcze 330 tys. premii za szczególne zasługi. Lord Deighton, były dyrektor wykonawczy LOCOG, dziś minister skarbu, który w sumie wziął 1,98 mln funtów przez siedem lat pracy, całą sumę przeznaczył na cele dobroczynne.

Nawet jak dla brytyjskich olimpijczyków już nic nie zostanie, to Lord Coe i tak twierdzi, że jego koledzy w LOCOG spisali się znakomicie, bo igrzyska odbyły się „w możliwie najlepszych warunkach dla sportowców" i były "niezapomnianym przeżyciem dla publiczności". Działacze LLDC postulują, by pierwsze oceny jakości dziedzictwa olimpijskiego formułować za jakieś 10 lat.

Igrzyska nad Tamizą zorganizowano pod hasłem tworzenia wielkiego olimpijskiego dziedzictwa, ale widać, że to dzieło naprawdę dopiero się zaczyna. Na terenach zawodów rządzą znów budowlańcy. Jedni sprzątają po sportowcach i widzach, drudzy zaczynają przebudowę Parku Olimpijskiego.

Jeszcze stoją ściany hali koszykarskiej, która miała 12 tysięcy miejsc. Środek już niemal nie istnieje, krzesełka wymontowano, rusztowania też. Kosztowała 42 mln funtów szterlingów, ma całkowicie zniknąć z parku za pięć tygodni. Miała polecieć w paczkach do Rio de Janeiro i tam czekać na swój czas, jakby symbol ciągłości igrzysk, ale nie poleci. Wykonawca stalowej struktury nie chce wysyłać jej statkiem za ocean, Brazylijczycy nie chcą innego wykonawcy. Więc hala w kawałkach będzie leżakować w Wielkiej Brytanii. Gdzie i po co – nie wiadomo.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei
Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni