Sam przeciw wszystkim

Szwajcar Fabian Cancellara udźwignął rolę żelaznego faworyta i wygrał 111. edycję klasycznego wyścigu Paryż – Roubaix.

Publikacja: 08.04.2013 00:40

Fabian Cancellara wygrał w Roubaix już trzeci raz

Fabian Cancellara wygrał w Roubaix już trzeci raz

Foto: PAP/EPA

Jechali w kurzu ponad 250 km, trzęśli się na ponad 50 km sławnej brukowej kostki północnej Francji, a o zwycięstwie zadecydował kolarski sprint jeden na jednego na welodromie w Roubaix. Cancellara pokonał w nim Belga Sepa Vanmarcke i został mistrzem po raz trzeci.

Do tego zwycięstwa potrzebował nie tylko wsparcia drużyny, niezawodnego roweru, stalowych nóg i odporności na ból (jak wielu innych też się przewrócił na kocich łbach). Musiał także wytrzymać presję, jaką wytworzył peleton. Od kilku dni głośno powtarzano – wygra Cancellara, więc zdecydowana większość ekip ułożyła swoje plany taktyczne tak, by przeszkodzić spodziewanemu zwycięstwu Szwajcara. Był obserwowany, pilnowany, blokowany i hamowany.

Od pierwszych kilometrów kolarze prowokowali jego ekipę RadioShack do pościgów za uciekającymi harcownikami. Rwali do przodu znani i nieznani, ale na pierwszy brukowany odcinek, niespełna 100 km po starcie wjechał cały peleton. Tu naprawdę zaczęły się problemy – upadki oznaczały prawdziwe niebezpieczeństwo. Przewrócił się lider ekipy Sky Ian Stannard, wpadł na wysepkę Yoann Offredo i musiał się wycofać. Potem komunikaty o upadkach były jeszcze częstsze.

Ucieczki się nasiliły, pojawił się w nich nawet zwycięzca z 2007 roku, prawie 40-letni Stuart O'Grady, który zapowiadał, że chce zostać najstarszym mistrzem tego klasyka, ale mimo ambicji, skończył na zapowiedziach (był 96.). Cancellara ze spokojem trzymał się czołówki peletonu i czekał na swój moment. Wzmocnił tempo na jednym z bardziej sławnych brukowych odcinków, Mons-en-Pevele, na 205 kilometrze trasy.

Pomysł był dobry, ale tempa lidera nie wytrzymali koledzy z jego ekipy. Szwajcar znalazł się w grupie 12 mocnych rywali, bez żadnego wsparcia, naprawdę został sam przeciw wszystkim, a drużyna Omega Pharma Quick Step miała w czołówcetrzech kolarzy.

Grupa zaczęła się dzielić na kolejnych kilometrach, Cancellara znalazł się nieco z tyłu, ale odrobił straty i na niespełna 30 km przed metą znów był jednym z liderów. Zlikwidował z Czechem Zdenkiem Stybarem kolejną ucieczkę dwóch Belgów, by na kilkanaście kilometrów przed metą zostać tylko z  Sepem Vanmarcke w walce o trofeum, gdyż Stijn Vandenbergh upadł, a Stybar wpadł w widzów i też stracił dystans.

Niektórzy liczyli, że na torze w Roubaix, gdzie trzeba wykonać jeszcze 1,5 okrążenia, Belg będzie sprytniejszy, ale nic z tego.

– Nie trenowałem tak do żadnego innego wyścigu. Padałem, obijałem się, zraniłem kolano i w finale jednak prowadziłem. Pół kilometra przed finiszem pomyślałem, że wygram, ale trasa była o jakieś 50 centymetrów za długa. Teraz mogę tylko płakać – mówił Vanmarcke.

Cancellara przyznał, że zwycięstwo nr 3 było najtrudniejsze. – Często myślałem, że już po wszystkim, że nie dam rady, że umieram. Pracowaliśmy ciężko, ale mieliśmy też mnóstwo szczęścia. Tak naprawdę nie wiem, skąd wziąłem siły na finisz. To była ruletka – opowiadał.

Do mety dojechało 118 kolarzy, nie dojechało 130.

111. wyścig Paryż – Roubaix (254,5 km): 1. F. Cancellara (Szwajcaria, RadioShack) 5:45.33 godz.; 2. S. Vanmarcke (Belgia, Blanco) ten sam czas; 3. N. Terpstra (Holandia, Blanco) 31 s straty; 4. G. Van Avermaet (Belgium, BMC) tsc.; 5. D. Gaudin (Francja, Europcar) tsc.; 6. Z. Stybar (Czechy, Omega Pharma-Quick Step) 39 s...; 56. M. Bodnar (Polska, Cannondale) 6.11 min.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium