Okoliczności, w jakich padły dwie ostatnie bramki budziły bowiem moje wątpliwości. Oglądałem ten mecz w telewizji i nie mogłem się nadziwić, z jaką łatwością dochodzą do strzałów piłkarze Podbeskidzia.

Nikomu nie postawiłem zarzutów o korupcję, nie prowadzę śledztwa. Ale piłkarze, trenerzy i sędziowie robili przez lata wiele, abyśmy stracili do nich zaufanie, a ostatnio przybywa informacji na temat nowych form korupcji, przy okazji zawierania zakładów w firmach bukmacherskich. Jedyne czego żałuję, to umieszczenie w tekście nazwiska obrońcy Ruchu, który w ostatniej minucie meczu podał piłkę na nogę przeciwnika, ułatwiając mu strzelenie bramki. Ten obrońca nazywa się Arkadiusz Lewiński, ma 23 lata, dopiero zaczyna grać w ekstraklasie i bardzo to wszystko przeżył. Tak przynajmniej wynika z oświadczenia, jakie przysłał do redakcji. Napisał, że błąd „nie był wynikiem celowego działania", przeprasza kolegów, trenera i kibiców.

Nie znam Arkadiusza Lewińskiego, zakładam że jest uczciwy, miał tylko pecha. Ale fakty są jakie są – zagrał tak, że można zwątpić. Ja też staram się być uczciwy – gdy wątpię w czystość ligowego futbolu w bukmacherskich czasach, to piszę, że wątpię. Lewiński jest tu postacią przypadkową.