Ten etap miał na dwóch górskich premiach 1. kategorii wyraźniej oddzielić mocnych od słabych i oddzielił, choć do końcowych rozstrzygnięć jeszcze daleko.
Liderem wyścigu pozostał Vincenzo Nibali, który we wtorek był trzeci za Kolumbijczykami Rigoberto Uranem i Carlosem Betancurem. Na ostatnich kilometrach tempa wspinaczki nieco nie wytrzymał Sir Bradley Wiggins, faworyt z grupy Sky, mistrz ostatniego Tour de France.
Potwierdziły się wszystkie dobre wieści o formie Polaków. Przemysław Niemiec i Rafał Majka zawsze jechali wśród liderów, niekiedy ramię w ramię prowadzili pościg za Uranem. Majka zajął 6. miejsce i awansował na 10. w klasyfikacji generalnej oraz odzyskał białą koszulkę lidera klasyfikacji młodzieżowej. Niemiec, choć na ostatnich kilometrach został do pomocy liderowi ekipy Lampre Michele Scarponiemu, zajął 11. miejsce i utrzymał 8. pozycję w wyścigu.
Emocje 10. etapu rosły stopniowo. Najpierw tworzyła je wczesna ucieczka 14 kolarzy, którzy osiągnęli ponad 8 minut przewagi nad peletonem, ale gdy ok. 70 km przed metą przyszło do wspinaczki na Passo Cason di Lanza (1555 m), uciekinierzy szybko zaczęli się wykruszać. Pierwszą premię górską wygrał Jackson Rodriguez (Wenezuela), który dalej ambitnie spróbował sam uciekać do mety, ale dwie wymiany roweru spowodowały, że doścignął go Belg Serge Pauwels.
Wielcy wyścigu nie chcieli oddać zwycięstwa mniej znanym rywalom, dogonili uciekinierów. Pierwszy spośród silnych zaatakował na finałowym wzniesieniu Uran i dowiózł przewagę do mety. Za jego plecami działo się wiele – uciekał Domenico Pozzovivo, gonił Nibali, twardy był Cadel Evans, zaczęli tracić dystans Wiggins i Scarponi. Wcześnie odpadł z rywalizacji ubiegłoroczny zwycięzca Kanadyjczyk Ryder Hesjedal.