"Rz": W środę Legia zaczyna walczyć o Ligę Mistrzów. Jest pan zadowolony z przygotowań?
Jan Urban:
Nie udało się wszystkiego zrobić, ale było to do przewidzenia. 17 czerwca zaczęliśmy treningi, ale ci piłkarze, którzy grali w reprezentacjach, dostali urlop w późniejszym terminie i dołączali do nas podczas obozu w Austrii. Sukcesywnie też przychodzili nowi zawodnicy, więc chociaż to nie nasza wina – mało to wszystko jest poukładane. Nie mogliśmy przećwiczyć wielu schematów w składzie choćby zbliżonym do tego, który ma wystąpić w ekstraklasie czy Lidze Mistrzów. Na szczęście w starciu z mistrzem Walii – New Saints, jesteśmy zdecydowanym faworytem. Musimy to tylko udowodnić na boisku, czas pracuje na naszą korzyść. Im dłużej będziemy razem, będziemy lepiej współpracować na i poza boiskiem. Zmiany były jednak dosyć duże.
Będą jeszcze jakieś transfery?
Cały czas myślimy o obronie, zwłaszcza o stoperach. Dickson Choto może grał mało, ale kiedy mógł, to był do naszej dyspozycji, Michał Żewłakow w ciągu całego sezonu występował naprawdę ciężko, a Artur Jędrzejczyk mógł grać na dwóch pozycjach i należał do najlepszych w całej drużynie. Doszedł do nas tylko Dossa Junior, doświadczony zawodnik, znający smak europejskich pucharów. Jest jeszcze młody Mateusz Cichocki, ale na pewno przydałoby nam się jeszcze jakieś wzmocnienie. Zobaczymy, jak to nam się ułoży, może będziemy musieli sobie poradzić takim składem, w jakim jesteśmy. W Walii nie zagrają kontuzjowani Inaki Astiz i Marco Suler, nie wystąpi też Tomasz Jodłowiec. Dobrze, że rywal nie jest specjalnie wymagający.