38-letni Amerykanin ma w swoim życiorysie kilka cennych zwycięstw, ale to już przeszłość. Ostatnio częściej przegrywa. Tak było również w Mohegan Sun Casino w Uncasville w stanie Connecticut, choć początek zapowiadał bardziej wyrównaną walkę.
Kiedy Adamek ma nad rywalem przewagę szybkości, obraz takiej konfrontacji jest z reguły podobny. Polak wyprowadza kilka błyskawicznych lewych prostych, bije prawym i już go nie ma. Są też inne warianty: chociażby ciosy na korpus czy lewe sierpowe zadawane po lewych prostych.
W trzeciej rundzie po przypadkowym zderzeniu głowami Guinn miał już rozbity łuk brwiowy i coraz większą opuchliznę nad prawym okiem. Jego wiara, że zaszokuje świat i pokona Adamka, topniała z minuty na minutę. Amerykanin zerwał się jeszcze do ataku w siódmym starciu, ale po chwili wszystko wróciło do normy.
– Trafił mnie kilka razy, ale nie zranił. Ja biłem znacznie częściej i celniej. Chyba dwukrotnie odczuł moje uderzenia, więc ponowiłem akcję, ale to twardy chłop, wytrzymał. Nie chciałem szarżować, by nie przedobrzyć, wolałem kontrolować sytuację – powie Adamek po walce, która była jednostronnym widowiskiem.
Dwóch sędziów punktowało 99:91, trzeci 98:92 – wszyscy dla Adamka, który odniósł 49. zwycięstwo. I, co ważne, pokazał, że nie zapomniał, jak się ładnie wygrywa. Guinna nie znokautował, ale pamiętajmy, że jeszcze nikomu się to nie udało. O 10 kg cięższy rywal wie, jak się bronić, a ręce też ma ciężkie, więc „Góral” wolał nie ryzykować.