Trwa turniej golfowy Ryder Cup. Wielki mecz Europa - USA

GOLF | Trwa Ryder Cup, czyli wielki ?mecz Europa – USA. Ogląda cały świat. Emocjonuje się i płaci.

Aktualizacja: 26.09.2014 23:04 Publikacja: 26.09.2014 23:04

Graeme McDowell zapewnił Europie zwycięstwo w Pucharze Rydera w 2010 roku

Graeme McDowell zapewnił Europie zwycięstwo w Pucharze Rydera w 2010 roku

Foto: PAP/EPA

Co dwa lata słychać ten zgiełk i trudno się dziwić – dwa tuziny najlepszych golfistów świata gra o złocisty puchar, dumnie nosząc barwy amerykańskie i europejskie (do 1979 roku brytyjskie).

Rywalizacja o trofeum ufundowane przez angielskiego handlarza nasion Samuela Rydera to z wielu względów widowisko niezwykłe. Obecne od 1927 roku w kronikach sportu, budzi skrajne emocje – od imperialnych sentymentów i odprysków nacjonalizmu przez westchnienia za czasami golfowych dżentelmenów po przyziemne kalkulacje nowych czasów.

Święto biznesu

Ryder Cup obserwuje dziś tak wielu ludzi, że to golfowe święto stało się także świętem biznesu. Tegoroczna transmisja telewizyjna obejmie 183 kraje. Szacowana widownia na polu The PGA Centenary Course w Gleneagles to 500 mln telewidzów i około 50 tys. dziennie na miejscu.

Nie zawsze tak było. Przychody pojawiły się w 1985 roku, gdy Europa po raz pierwszy pokonała USA. Tamte 300 tys. funtów zysku wypracowane na polu Belfry było ewenementem. Wcześniej do imprezy tylko dokładano. Zmiana przyszła, gdy telewizja poczuła swą moc, a organizatorzy Pucharu Rydera pojęli, jaki jest potencjał reklamowy meczu. Dało to efekt niemal natychmiastowy – za prawa transmisji telewizyjnej zaczęto płacić dziesiątki tysięcy dolarów lub funtów. Dziś ceny sięgają grubych milionów liczonych w euro. Nagle do golfa zaczęli garnąć się sponsorzy, którym zaczęło zależeć na pozytywnych skojarzeniach ze szlachetnością tego sportu.

Dziś Ryder Cup można sprzedawać na wiele sposobów: w postaci praw transmisji radiowej i do internetu, pakietów turystycznych i korporacyjnych z pełną obsługą. Bilety dla zwykłych kibiców to również część zysku, choć trzeba przyznać, że coraz mniejsza. Loże korporacyjne rozchodzą się jak świeże bułeczki, a kosztują kilkanaście razy drożej, po co się więc rozdrabniać? Dochodowa jest także sprzedaż wszelkiego rodzaju gadżetów z logo Pucharu Rydera.

Nieco konkretów: dwa lata temu na pole w Medinah przyszło w pięć dni 240 tys. ludzi. Na pobliskim lotnisku czekały 62 samoloty na gości specjalnych. Każdy klient w sklepie na terenie pola wydawał średnio 110 dol. Koszulka ekipy amerykańskiej projektu Ralpha Laurena kosztowała 95 dol. i wszystkie sprzedano przed pierwszym strzałem. Średnia cena pokoju hotelowego wzrosła w tygodniu meczu o 40 dol. za dobę. Miejsca korporacyjne kupiło 175 firm, średnia cena biletu na rynku wtórnym wyniosła 908 dol.

Moc przyciągania

Przychody z Pucharu Rydera rozgrywanego w 2006 roku w K Club w Irlandii wyniosły ok. 50 mln funtów, a czysty zysk 10 mln. Amerykanie dwa lata wcześniej zebrali w Oakland Hills 70 mln dol., zysk też osiągnęli (w procentach) dwucyfrowy. Nie ma na świecie innej imprezy golfowej generującej takie przychody. Nie ma wielu wydarzeń sportowych o takiej mocy przyciągania pieniędzy.

Gdy rzecz dzieje się w Europie (rozgrywki co dwa lata zmieniają kontynent), 60 proc. zysków bierze The European Tour – cykl największych turniejów zawodowych na Starym Kontynencie – po 20 dostają dwie organizacje skupiające graczy zawodowych: UK Professional Golfers Associations i European PGA. W Ameryce całość przechwytuje PGA of America i też robi z pieniędzy użytek wedle swej woli – głównie wspierając rozwój golfa i turnieje.

Nie można pomijać zysków regionów, w których odbywa się mecz. Walia cztery lata temu odnotowała 21 proc. wzrostu obrotów z turystyki (to oznaczało jakieś 42 mln funtów na plusie), teraz Szkocja zakłada co najmniej tyle samo. Może nawet więcej, bo to ojczyzna golfa, a mecz odbywa się w niewielkiej odległości od Glasgow i Edynburga. Kluby golfowe biją się o organizację Pucharu. Płacą za to słono, bo to reklama, jakiej nie zapewni żaden inny turniej. Wyścig po europejski Puchar Rydera w 2018 roku wygrali Francuzi, kolejka po imprezę w 2022 roku liczy dziewięć krajów.

Pozostaje kwestia zawodników. To śmietanka światowego golfa, już z tego powodu są bogaci, ale reguła, że startuje się tylko za zapewnienie noclegu w eleganckim hotelu (z osobą towarzyszącą), kilka wystawnych przyjęć i dla wyjątkowego honoru, niektórym przestaje wystarczać.

Na razie problem rozwiązano tak, że reprezentanci USA (stamtąd słychać najwięcej narzekań) otrzymują honorarium wynoszące po 200 tys. dol. Połowę przekazują na dowolny cel charytatywny, drugą połowę na program rozwoju golfa uczelnianego w USA.

Opłaca się zatem być kapitanem. Stałej pensji nie ma, ale przez dwa lata organizatorzy pokrywają „wszelkie uzasadnione koszty" kapitana, który musi przecież doglądać swych ludzi i pokazywać się światu. Szybko kapitanowie stali się słupami ogłoszeniowymi przeróżnych firm – od producentów luksusowych aut po kije golfowe lub zegarki. Podpisują kontrakty z mediami, promują własne biznesy okołogolfowe, np. projektowanie pól. Słowem mają dwa lata na tworzenie marki, z której można potem żyć długo i bogato.

Gdy Paul McGinley i Tom Watson dowodzą drużynami na szkockim polu, gdy Rory McIlroy walczy z amerykańskim rywalem, gdy dziesiątki tysięcy gardeł krzyczą po wyjątkowych strzałach, a kamery śledzą każdą piłkę, pamiętajmy, że każdy krzyk i każdy strzał to parę funtów lub dolarów więcej. Oczywiście dla golfa.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem