Rywalizacja Fogo Unii Leszno ze Stalą Gorzów miała być najbardziej emocjonującą walką o złoto od lat. Wygląda na to, że wszystko idzie zgodnie z planem. Obie drużyny mają coś do udowodnienia. Celem Unii, najbardziej utytułowanego klubu żużlowego w naszym kraju, jest zdobycie 14 złotego medalu drużynowych mistrzostw Polski. Stal natomiast chce zdobyć pierwszy od 31 lat mistrzowski tytuł.
W pierwszym meczu finałowym w Lesznie żużlowcy obu zespołów potwierdzili, że kibice obejrzą niebywale zaciętą rozgrywkę. Pierwsze biegi zdecydowanie należały do gości. Unia nie przypominała drużyny, która w półfinałach dwukrotnie pokonała faworyzowaną Grupę Azoty Unię Tarnów. Za to Stal bezlitośnie wykorzystywała najmniejsze potknięcia rywali. Po dziewiątym biegu zespół z Gorzowa prowadził już 30:24.
Przełomowy dla Unii okazał się bieg 11. Wtedy Przemysław Pawlicki i Kenneth Bjerre wygrali 5:1 i dali swoim kolegom sygnał do ataku. Żużlowcy Unii w trzech wyścigach z rzędu triumfowali różnicą czterech punktów. Przed biegami nominowanymi gospodarze wyszli na prowadzenie 42:36. Kibice gospodarzy zgromadzeni na stadionie im. Alfreda Smoczyka byli przekonani, że w dwóch ostatnich wyścigach Unia powiększy swoją przewagę. Ale Stal ponownie pojechała tak, jak na początku spotkania. Tym razem dwukrotnie zwyciężyła 4:2. Klub z Leszna ostatecznie wygrał 46:44.
Rewelacyjnie w pierwszym finałowym meczu pojechał zawodnik gości Bartosz Zmarzlik. 19-letni triumfator Grand Prix Polski w Gorzowie zdobył 18 punktów w siedmiu startach. Raz przyjechał na metę ostatni, w pozostałych biegach zostawiał przeciwników daleko w tyle. Do niego należały także trzy najlepsze czasy dnia.
O dużym szczęściu może mówić za to Krzysztof Kasprzak. W czasie piątego wyścigu kapitan Stali miał bardzo groźnie wyglądający wypadek. Zahaczył o koło motocykla klubowego kolegi Linusa Sundstroema i wpadł w bandę. Na szczęście wstał z toru o własnych siłach i poszedł do parku maszyn. - Dzięki, Panie Boże, że stoję - mówił potem wicelider klasyfikacji generalnej cyklu GP.