Michael Phelps zamknie się w ośrodku odwykowym na sześć tygodni. - Zdaję sobie sprawę, że zapomniałem się nie po raz pierwszy i mam zamiar spędzić trochę czasu w odosobnieniu, by lepiej zrozumieć samego siebie - oświadczył 18-krotny złoty medalista olimpijski.
Decyzja o odwyku ma związek z niedawnym zatrzymaniem za jazdę po pijanemu. Pod koniec września pływak postanowił zabawić się w kasynie w rodzinnym Baltimore. Wyszedł przed drugą w nocy, po kilku drinkach, i wsiadł samochód. Policja zatrzymała go, gdy przekroczył prędkość o 62km/h i przejechał po podwójnej linii ciągłej w tunelu. Phelps nie zaliczył testu trzeźwości.
Pływakowi grozi do roku więzienia, 1000 dolarów grzywny i utrata prawa jazdy na pół roku. Na razie na pół roku stracił prawo do startów w zawodach - amerykańska federacja pływacka zdecydowała się zawiesić go na sześć miesięcy. Nie wystartuje też w przyszłorocznych mistrzostwach świata, które w sierpniu odbędą się w rosyjskim Kazaniu.
Phelps spędzi w ośrodku aż sześć tygodni - więcej niż standardowy kuracjusz. Zdaniem amerykańskich komentatorów, chce w ten sposób uniknąć kary więzienia i publicznego ostracyzmu.
Adwokat stanowy Marshall Henslee, który broni winnych jazdy po pijanemu w Baltimore i okolicach, powiedział „Baltimore Sun", największemu dziennikowi w stanie Maryland, że zdziwiłby się, gdyby Phepls nie zdecydował się na odwyk. Dodał, że zapewne doradził mu to adwokat: - Jeśli nie zgłosisz się na terapię, sąd uzna, że jesteś nieodpowiedzialny i nie przyznajesz się do problemu z alkoholem - powiedział Henslee.