- Pragnę na koniec sezonu stanąć na najwyższym stopniu podium. Nie ma nic wspanialszego niż zdobycie mistrzostwa świata – stwierdził Greg Hancock w rozmowie z portalem speedwaygp.com. Amerykanin jak mało kto wie, o czym mówi. Już dwukrotnie wznosił puchar dla najlepszego żużlowca na świecie. Triumfował w 1997 i 2011 roku.
Hancock ma 44 lata. Można odnieść wrażenie, że upływający czas działa wyłącznie na jego korzyść. W tym sezonie w 11 dotychczasowych turniejach aż sześć razy stanął na podium, wygrał jeden raz (GP Wielkiej Brytanii w Cardiff). Ma 127 punktów i prowadzi w klasyfikacji generalnej.
Drugie miejsce zajmuje Krzysztof Kasprzak, który w ostatni weekend poprowadził Stal Gorzów do pierwszego od 31 lat tytułu drużynowego mistrza Polski. Wychowanek Unii Leszno dokonał już w tym roku wielkiej rzeczy. Czy w sobotę pokusi się o kolejny złoty medal?
Niewykluczone. W czterech ostatnich rundach GP stawał na podium (w Dyneburgu zwyciężył, w pozostałych był trzeci). W Toruniu także powinien bez większych problemów awansować do finału i walczyć o wygraną. Jednak do wywalczenia tytułu sam triumf w GP Polski może nie wystarczyć. Kasprzak traci do Hancocka 12 punktów. Amerykaninowi wystarczy wywalczenie dziesięciu punktów, by zostać mistrzem. Dodatkowo Polak musi uważać na depczącego mu po piętach Taia Woffindena. Obrońcy tytułu do srebra brakuje tylko trzech punktów.
Ale Kasprzak nie jest żużlowcem, którego zadowoliłoby wykonanie planu minimum, czyli wicemistrzostwo. Nie skupi się na obronie drugiej pozycji. Jego głównym celem będzie dogonienie Grega Hancocka i ukoronowanie udanego sezonu złotem indywidualnych mistrzostw świata.