Rajd Dakar. Polacy pojechali jak nigdy

Rafał Sonik wygrał Rajd Dakar w kategorii quadów, a Krzysztof Hołowczyc zajął trzecie miejsce wśród kierowców samochodów.

Publikacja: 18.01.2015 18:50

Rafał Sonik

Rafał Sonik

Foto: AFP

Dwa tygodnie rywalizacji na południowoamerykańskich bezdrożach przyniosły polskim zawodnikom historyczne sukcesy w Rajdzie Dakar. W klasyfikacji quadów zwyciężył Rafał Sonik, a wśród samochodów swoje pierwsze podium w legendarnym maratonie wywalczył Krzysztof Hołowczyc, pilotowany przez Xaviera Panseriego.

Licząca dziewięć tysięcy kilometrów trasa rozpoczynała się i kończyła w Buenos Aires, a wytyczone na terytorium Argentyny, Chile i Boliwii odcinki z pomiarem czasu mierzyły łącznie cztery i pół tysiąca kilometrów. Pierwsze dramaty wydarzyły się jeszcze przed startem: jeden z najbardziej doświadczonych polskich zawodników Jacek Czachor zrezygnował ze startu po śmierci syna i w roli pilota Marka Dąbrowskiego zastąpił go Brytyjczyk Mark Powell.

Niestety, na kolejne tragiczne wieści nie trzeba było długo czekać. Na trzecim etapie z powodu przegrzania organizmu zmarł motocyklista Michał Hernik, który po raz pierwszy startował w najsłynniejszym rajdzie terenowym świata. Dzień wcześniej doszczętnie spłonął samochód Adama Małysza i Rafała Martona. Załodze nic się nie stało, ale Małysz, który przed rokiem zajął 13. miejsce, skrytykował organizatorów za zbyt trudną trasę w pierwszych dniach rajdu, obliczoną jego zdaniem na wyeliminowanie jak największej liczby zawodników.

Po tragicznym początku z Ameryki Południowej zaczęły napływać coraz lepsze wieści. Doświadczony Rafał Sonik, który w poprzednich sześciu startach trzy razy stawał na podium, zmieniał się na prowadzeniu z Chilijczykiem Ignacio Casale i Urugwajczykiem Sergio Lafuente. Mocni na swoim kontynencie rywale ulegli jednak trudom rajdu. Obaj odpadli na dziesiątym etapie: Casale z powodu defektu quada, a Lafuente zaliczył poważną kraksę i złamał bark. Sonik też się przewrócił, ale poza poharatanymi nogami i bokiem nic mu się nie stało. Po przygodach najgroźniejszych rywali miał już prawie trzy godziny przewagi nad kolejnym zawodnikiem i dowiózł ją do mety.

Dla 48-letniego przedsiębiorcy z Krakowa był to siódmy start w Rajdzie Dakar. W 2009 roku, kiedy słynny maraton po raz pierwszy rozegrano na południowoamerykańskich trasach, a jednocześnie stworzono odrębną klasyfikację dla quadów, Sonik jako pierwszy Polak stanął na podium. Trzecią lokatę powtórzył w 2013 roku, w kolejnym starcie poprawił się o jedną lokatę i utrzymał tendencję zwyżkową, triumfując w zakończonej w miniony weekend edycji. Przed nim z wygranej na mecie Rajdu Dakar cieszył się tylko jeden Polak – mieszkający na stałe w Holandii Dariusz Rodewald, mechanik pokładowy w ciężarówce Gerarda de Rooya, zwycięzcy w najcięższej dakarowej kategorii w 2012 roku.

– Pracowałem na ten sukces siedem lat i ani przez chwilę nie zwątpiłem, że może się nie udać – mówił Sonik. – W zwycięstwo wierzył cały mój zespół, moja rodzina i przyjaciele. Dziękuję im, że wspierali mnie w tej długiej wspinaczce na szczyt. Dedykuję tę wygraną tym, którzy marzą o Dakarze, mają pasję i starają się ją ze wszystkich sił realizować. Również tym, którzy do mety nie dojechali... Realizacja marzeń wymaga gigantycznych poświęceń. Na tym rajdzie, a także przed nim zdarzyły się sytuacje tragiczne, które w szczególności dotknęły nas, Polaków. Zwyciężam z pełną świadomością tego co się stało, mając Kubę [Czachora] i Michała [Hernika] w sercu.

Triumfator podkreśla, że przede wszystkim jest przedsiębiorcą, a starty w rajdach terenowych są realizacją jego pasji. Sukcesy – nie tylko w Rajdzie Dakar, ale też trzy wygrane w klasyfikacji Pucharu Świata – to dla niego motywacja do przekraczania kolejnych granic. Takie podejście spodobałoby się pomysłodawcy słynnego rajdu: w 1977 roku Thierry Sabine, francuski zapaśnik i motocyklista, zgubił się na pustyni podczas rajdu z Abidżanu do Nicei i stwierdził, że dobrą ideą byłoby zorganizowanie zawodów polegających na przejechaniu przez Saharę. Tak narodził się Rajd Paryż-Dakar, siedem lat temu przeniesiony z Afryki do Ameryki Południowej, bo organizatorzy nie byli w stanie zapewnić bezpieczeństwa w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony terrorystów.

Od pierwszej edycji w 1979 roku pustynia przyciągała nie tylko zawodowców i wielkich producentów samochodowych, którzy w piasku i upale chcieli potwierdzić zalety swoich konstrukcji. Na starcie stawali też poszukiwacze przygód i emocji, dla których od wyniku ważniejsze było zmierzenie się z własnymi słabościami czy zastrzyk adrenaliny. Jak inaczej można nazwać ludzi, którzy próbowali pokonać Saharę malutkim Citroenem 2CV albo kompletnie nieprzygotowaną do takich wyzwań limuzyną Rolls-Royce? Magii rajdu uległ też m.in. syn brytyjskiej premier Mark Thatcher, który w 1982 roku zaginął wraz ze swoją pilotką i mechanikiem. Na szczęście sześciodniowe poszukiwania zakończyły się sukcesem, załogę odnaleziono całą i zdrową.

Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. W tym roku zginął Michał Hernik, dla którego start w Rajdzie Dakar miał być prezentem na 40. urodziny. Nie był zawodowcem, ale do startu przygotował się bardzo dobrze, startując wcześniej w mniej znanych rajdach. Ten najsłynniejszy kosztował życie nie tylko takich jak on, ale też wielkich mistrzów. Dziesięć lat temu, jeszcze w Afryce, zginął dwukrotny triumfator tej imprezy, Fabrizio Meoni. Pustynia zabrała też pomysłodawcę tych ekstremalnych zmagań: Thierry Sabine zginął w 1986 roku podczas rajdu, w kraksie helikoptera. Niebezpieczeństwo jest nieodłącznym towarzyszem na trasie maratonu. Dla wielu uczestników samo przetrwanie tej próby i dotarcie do mety jest życiowym wyczynem. Inni podchodzą poważnie do rywalizacji: jak Krzysztof Hołowczyc, który wiele lat temu wraz z Maciejem Wisławskim zdobywał laury w rajdach (w 1997 roku zdobyli mistrzostwo Europy, jako pierwsi i jak dotąd jedynie po Sobiesławie Zasadzie), swoją przygodę z bezdrożami rozpoczął dziesięć lat temu. Dopiero teraz udało mu się zdobyć upragnione podium, w pierwszym starcie z debiutującym w Rajdzie Dakar pilotem Xavierem Panserim. Mieszkający w Polsce Francuz na co dzień jeździ w WRC i mistrzostwach Europy z Bryanem Bouffierem. Przed laty Bouffier i Panseri zdobyli zresztą trzy razy z rzędu rajdowe mistrzostwo Polski, a już za parę dni powalczą z Robertem Kubicą i Maćkiem Szczepaniakiem na trasach Rajdu Monte Carlo, gdzie rok temu zajęli drugie miejsce.

– Gdy pierwszy raz w 2005 r. dojechałem zupełnie wycieńczony do mety w senegalskim Dakarze na 60. miejscu byłem pewny, że więcej tam nie wrócę, że to nie dla mnie – wspominał Hołowczyc, który od 2012 roku startuje najlepszym w stawce samochodem Mini. – Jednak Dakar to nieuleczalna, a często nawet śmiertelna choroba. Nie opuściłem od tamtego momentu żadnej edycji. Wracałem z kolejnych edycji poturbowany nie tylko psychicznie, bo nie dopisywało mi szczęście , ale też w gorsecie ortopedycznym, a nawet po złamaniu kręgosłupa na wózku inwalidzkim. Były też piękne chwile, gdy kończyłem rajd na piątym miejscu, gdy wygrałem etap i prowadziłem w rajdzie. Trudno nawet znaleźć mi odpowiednie słowa, żeby wyrazić swoją ogromną radość. Zrealizowałem swoje wielkie sportowe marzenie stając na podium rajdu Dakar. Kosztowało mnie to dziesięć lat ciężkiej pracy, wielu wyrzeczeń i zupełnego poświęcenia się swojej pasji.

W czołówce najbardziej prestiżowej, samochodowej kategorii poza dakarowym wyjadaczem Ginielem de Villiersem (zwycięzca z 2009 roku zajął tym razem drugie miejsce), karty rozdawali tym razem zawodnicy z doświadczeniem z WRC. Po raz drugi w karierze wygrał startujący Mini Nasser Al-Attiyah, który poza blisko 70 startami w rajdowych mistrzostwach świata ma też na koncie brązowy medal Igrzysk Olimpijskich w Londynie, zdobyty w strzelectwie. Przez długi czas pierwszą trójkę zamykał także znany ze startów w WRC Yazeed Al-Rajhi, ale awaria w jego samochodzie otworzyła drogę do historycznego sukcesu Hołowczycowi i Panseriemu.

W pobitym polu został powracający na dakarowe bezdroża fabryczny zespół Peugeot: miejsce Stephane'a Peterhansela odpowiadało liczbie jego zwycięstw w tym rajdzie (Francuz triumfował aż 11 razy, sześć razy na motocyklu i pięć w samochodzie), Cyril Despres (pięć razy wygrywał Dakar na motocyklu) zajął dopiero 34. miejsce, a Carlos Sainz (rajdowy mistrz świata z lat 1990 i 1992, triumfator Dakaru w 2010 roku) zakończył jazdę po groźnie wyglądającej kraksie.

Marek Dąbrowski i Mark Powell zajęli 24., a Piotr Beaupre i Jacek Lisicki 33. miejsce w klasyfikacji samochodów. Wśród motocyklistów zmagania ukończył tylko jeden Polak, Jakub Przygoński (18. miejsce). W zdominowanej przez rosyjskie załogi Kamazów rywalizacji ciężarówek Iveco Gerarda de Rooya z Dariuszem Rodewaldem w roli mechanika pokładowego dotarło do mety na 9. miejscu, a Robin Szustkowski, Jarosław Kazberuk i Czech Filip Skrobanek w Tatrze zajęli 19. lokatę.

Dwa tygodnie rywalizacji na południowoamerykańskich bezdrożach przyniosły polskim zawodnikom historyczne sukcesy w Rajdzie Dakar. W klasyfikacji quadów zwyciężył Rafał Sonik, a wśród samochodów swoje pierwsze podium w legendarnym maratonie wywalczył Krzysztof Hołowczyc, pilotowany przez Xaviera Panseriego.

Licząca dziewięć tysięcy kilometrów trasa rozpoczynała się i kończyła w Buenos Aires, a wytyczone na terytorium Argentyny, Chile i Boliwii odcinki z pomiarem czasu mierzyły łącznie cztery i pół tysiąca kilometrów. Pierwsze dramaty wydarzyły się jeszcze przed startem: jeden z najbardziej doświadczonych polskich zawodników Jacek Czachor zrezygnował ze startu po śmierci syna i w roli pilota Marka Dąbrowskiego zastąpił go Brytyjczyk Mark Powell.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Giro d’Italia. Tadej Pogacar marzy o dublecie Giro-Tour
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił