Sport jest biznesem i ważną gałęzią przemysłu rozrywkowego, więc nic dziwnego, że organy unijne interweniują tam, gdzie szlachetna niegdyś rywalizacja atletów nie różni się tak naprawdę niczym od nastawionej na zysk działalności gospodarczej.
- TSUE, opierając się na prawie konkurencji i prawach swobodnego przepływu UE, stał się swoistym regulatorem sportu. Uwzględniając, że działalność zarządzających sportem na skalę globalną międzynarodowych federacji sportowych koncentruje się w Europie, podlegają one prawu unijnemu. W rezultacie orzeczenia TSUE wywierają pośrednio wpływ na kształt sportu na całym świecie, oczywiście z wyjątkiem USA - wyjaśnia „Rz” prawnik specjalizujący się w prawie sportowym, były reprezentant Polski w koszykówce Hubert Radke.