Rzeczpospolita: Mecz z Białorusią przyszedł w dobrym momencie. Mógł pan w drugiej części spotkania dać odpocząć czołowym zawodnikom...
Michael Biegler: Nie mogłem tego zaplanować, nie miałem przecież pojęcia, jak ten mecz się potoczy. Poza tym muszę przyznać, że nie jestem usatysfakcjonowany tym, jak wyglądała nasza gra w ostatnich dziesięciu minutach. Nie można sobie na coś takiego pozwolić. Trzeba być skoncentrowanym do ostatniej syreny. A my popełnialiśmy zbyt dużo błędów. Teraz znów będziemy musieli o tym rozmawiać, a ja już nie chcę mówić po raz kolejny o błędach. Oczekiwałem od zawodników, którzy mniej grali w tym turnieju, że pokażą mi, iż potrafią wspiąć się na odpowiedni poziom. Tymczasem tak się nie stało i jestem trochę z tego powodu zły.
Mimo wszystko nieco odpoczynku podstawowym zawodnikom się przyda...
Oczywiście. Trzeba pamiętać, że Chorwaci mieli trzy dni odpoczynku, nie grali w poniedziałek. Dlatego fakt, że najlepsi nie musieli walczyć aż do samego końca meczu z Białorusią, jest dla nas korzystny.
Skąd się wzięły błędy w końcówce, z nerwów?