Janusza Trupindę znałem dotychczas jako autora prac naukowych o zakonie krzyżackim i jego zamkach w Prusach. To, co napisał w książce „KS Gedania – klub gdańskich Polaków (1922–1953)", jest fascynującą opowieścią o mieście i jego polskich mieszkańcach w trudnych czasach. Boisko klubu, poświęcone w październiku 1926 roku, stało się od tamtej pory aż do wojny miejscem nie tylko zawodów sportowych, ale i manifestacji patriotycznych gdańskich Polaków.
Barwy Gedanii też nie były przypadkowe: biel i amarant, jak na polskich wojskowych sztandarach i wyłogach żołnierskich mundurów. I grali w takich strojach także wtedy, kiedy po roku 1933 w Gdańsku rządził już gauleiter Albert Forster, a na ulicach powiewały sztandary ze swastyką.
Członkowie Gedanii wykazywali się patriotyzmem i odwagą. W roku 1929, po finałowym meczu o puchar Zoppoter Kurverwaltung, w którym Gedania pokonała niemiecką drużynę z Nowego Portu 5:2, niemieccy kibice zaatakowali Polaków i sędziego nożami. W innym meczu tych zespołów niemiecki sędzia nie reagował, kiedy faulowano kolejnych polskich zawodników tak, że połowa drużyny nie nadawała się do gry.
W roku 1930 Gedania miała około 800 członków i pod względem liczebności zajmowała pierwsze miejsce wśród klubów Gdańska. Cierpiała jednak na brak funduszy. Długo nie miała własnego boiska ani hali. Sekcję wiodącą tworzyli oczywiście piłkarze, ale byli też bokserzy, tenisiści, pływacy, lekkoatleci, strzelcy... Organizowano wigilie, wieczorki taneczne, loterie.
W latach 30., kiedy Polacy w Gdańsku coraz częściej stawali się obiektem niemieckich ataków, Gedanię wspierały finansowo polskie instytucje w Wolnym Mieście Gdańsku (Komisariat Generalny RP, Dyrekcja Okręgowa Kolei Państwowych, Urząd Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego).