Za tydzień o tej porze nie tylko Polska, ale cała Europa będzie w gorączce. W piątek rozpoczynają się mistrzostwa Europy we Francji, a już w niedzielę piłkarze Adama Nawałki w Nicei rozegrają pierwszy – kluczowy – mecz z Irlandią Północną w grupie C. W poniedziałek w Krakowie, na stadionie Wisły zawodnicy i selekcjoner pożegnają się z polską publicznością. Przeciwnikiem będzie Litwa. Znając Nawałkę i jego skłonności do wiary w przesądy wybór akurat Litwinów na ostatniego przeciwnika przed turniejem może wcale nie być przypadkowy.
W sztabie, ale i w gabinetach PZPN panuje przekonanie, że wszystko co dobre w reprezentacji zaczęło się od towarzyskiego spotkania z Litwą w Gdańsku – ostatniego przed startem eliminacji. Rozgrywanego równo dwa lata temu – 6 czerwca 2014 roku. Mówił nawet o tym Zbigniew Boniek nazywając tamto spotkanie z Litwą momentem przełomowym. To wtedy po raz pierwszy Nawałka postawił na ustawienie z dwoma napastnikami, a zarówno Arkadiusz Milik jak i Robert Lewandowski zdobyli po bramce. Wtedy też po raz pierwszy za kadencji selekcjonera zagrał Kamil Grosicki. Lewandowski urządził po meczu integracyjną imprezę dla kolegów z zespołu, za którą zapłacił z własnej kieszeni. To sprawiło, że między reprezentantami zawiązała się jeszcze mocniejsza nić przyjaźni. Oczywiście dowodów na to, że Litwa została wybrana jako ostatni sparingpartner właśnie z tych powodów nie ma żadnych, ale nie byłoby wielką niespodzianką, gdyby jednak okazało się, że coś jest na rzeczy.
Szczególnie, że po porażce z Holandią, przydałoby się zwycięstwo, które wprawiłoby zawodników w lepsze humory i uspokoiło nieco kibiców. Mecze towarzyskie przed wielkimi imprezami nie mają większego znaczenia i nie można wyciągać z nich zbyt daleko idących wniosków. Każdy sportowiec chce jednak przede wszystkim wygrywać. Budowanie „mentalności zwycięzców” jest ważnym elementem tworzenia każdej drużyny. Zespół Nawałki ostatnio nie przegrywał. Przed spotkaniem w Gdańsku z Holandią mógł pochwalić się pięcioma wygranymi z rzędu, siedmioma kolejnymi spotkaniami bez porażki. A każde zwycięstwo to oczywiście jeszcze zwiększona pewność siebie.
Pewności siebie nabierali też kibice. Piłkarze Nawałki grali na tyle dobrze, że wspominanie w towarzyskich rozmowach o ćwierćfinale czy półfinale Euro nie powodowało pogardliwego wzruszenia ramionami u interlokutora, a raczej kiwanie głową na zgodę. Tymczasem porażka z Holandią spowodowała histeryczne reakcje wśród kibiców.
Nie jest tak, że Nawałka nie dostał jednak solidnego materiału do analizy i przemyśleń. Niepokoi przede wszystkim postawa defensywy. Po ciężkich treningach w Arłamowie sztab szkoleniowy nie spodziewał się zbyt wiele błysku w ofensywie, ale jednak postawa obrońców i gry obronnej całego zespołu była nieprzyjemną niespodzianką. Przeciwko Holandii selekcjoner wystawił najsilniejszy skład na jaki było go tamtego dnia stać – oczywiście bez wracającego do zdrowia Grzegorza Krychowiaka.