Chociaż okazją do wystawy stały się mistrzostwa Europy w piłce nożnej, które można traktować jak święto, fotografie pokazują przede wszystkim kibicowską codzienność. Czym się bowiem różnią dziś w ligowej Europie kibice między sobą, jeśli nie barwami. Wszyscy są tacy sami. Wszyscy podlegają identycznym emocjom, bez względu na to czy kibicują drużynie walczącej o Puchar Mistrzów, czy o zwycięstwo w klasie C. Kibice, podobnie jak piłkarze, różnią się tylko zasobnością portfela. Jednych stać na oryginalną koszulkę klubową Borussi czy Barcelony za 80 euro, a inni sami dziergają sobie na drutach szalik kochanego klubu.
O tym jest ta wystawa. Przemysław Niciejewski pokazał Europę wielkich stadionów, elektronicznych tablic, ale znacznie ciekawsza była dla niego ta druga: boisk z jednym rzędem trybun, krzakami za bramką, gdzie po niecelnym strzale szuka się piłki, pamiętających system WM kibiców, przyjeżdżających na mecz na rowerach, równie starych jak ich właściciele. Kiedy patrzy się na to wszystko: na gospodarza klubu, wchodzącego po drabinie na podest, żeby zmienić tablicę z wynikiem, na szatnie jak kurniki, trudno uwierzyć, że to nie polska wieś a Niemcy.
Nie różnimy się od nich ani pod tym względem, ani stadionami, na które najważniejsi kibice przyjeżdżają limuzynami, a nie rowerami. Gdyby Przemysław Niciejewski robił zdjęcia w innych krajach, pewnie trudno byłoby nam się zorientować w jakich. Świat kibica, choćby na poziomie amatorskim, jest jednak globalną wioską.
Redakcja „Rzeczpospolitej” jest patronem medialnym wystawy.