To w dużej mierze właśnie dla tego widowiska Torwar zapełnił się do ostatniego miejsca, a w pierwszych rzędach nie brakowało postaci z pierwszych stron gazet. Bilety sprzedano na pniu, choć nie były tanie. Każdy chciał zobaczyć walkę dobra ze złem, Dawida z Goliatem (tak ją przedstawiano) choć tylko nieliczni wierzyli, że ze sportowego punktu widzenia będzie co oglądać.
32-letni Mariusz „Pudzian" Pudzianowski, to światowej klasy strongman i popularny w Polsce celebryta. Niewielu na świecie z równą wprawą przeciąga siłą swych mięśni ciężkie samochody czy dźwiga worki z cementem. Ludzie go lubią o czym świadczy drugie miejsce w finale Tańca z Gwiazdami w ubiegłym roku, cenią organizatorzy co tylko potwierdza honorarium za walkę z Najmanem - 200 tysięcy złotych. Najlepsi w kraju specjaliści mieszanych sztuk walki (MMA) mogą tylko o takich pieniądzach marzyć. Dwa lata młodszy Najman, przeciętny zawodowy pięściarz wagi ciężkiej otrzymał za ten niespełna minutowy występ 50 tysięcy.
Wychodzącego do ringu Najmana witały gwizdy. Gdy w blasku sztucznych płomieni szedł Pudzian „Torwar" trząsł się od oklasków. Publiczność jednoznacznie wskazała w tym momencie na swego faworyta. - Będę walczył tak jak Evander Holyfield z Nikołajem Wałujewem - mówił „Rz" Najman. - Trochę potańczę i strzelę takim prawym, że będzie po wszystkim - obiecywał. Ale nie dotrzymał słowa. Pudzianowski zaskoczył go zdecydowanym atakiem i mocnymi, niskimi kopnięciami. Gdy znaleźli się w parterze siłacz dokończył dzieła zadając ciosy bite z góry, jak młotkiem i Najman się poddał.
- Jakoś się udało - powie jeszcze w ringu Pudzianowski, który nie chce na tym zwycięstwie kończyć swych występów w MMA. I zapewne, gdy podpisze kontrakt na kolejną walkę warszawski Torwar znów będzie pękał w szwach. A przy okazji w blasku jego celebryckiej sławy ogrzeją się nieco prawdziwi mistrzowie mieszanych sztuk walki.