Trener Brian Orser zaczął skakać z radości jeszcze przed końcem programu, Kim rozpłakała się, zjeżdżając z lodu, przyklejeni do telewizorów Koreańczycy nie musieli czekać na oceny sędziów. Od razu wiedzieli, że cały kraj nie stanął na głowie na darmo.
Korea Południowa ma medal, na który najbardziej czekała. Gdy Kim Yu Na startowała w Vancouver, nawet seulska giełda zwalniała obroty, na dworcach i ulicach ludzie zbierali się przed wielkimi ekranami. A ona potrafiła o tym zapomnieć. To jest jej największa siła. Od czasów Katariny Witt nie było łyżwiarki, która by znosiła presję z taką lekkością.
Kim nie zrobiła w programie dowolnym jednego fałszywego kroku. Przy dźwiękach koncertu fortepianowego George’a Gershwina wytańczyła rekord świata i ponad 23 punkty przewagi nad srebrną medalistką Mao Asadą. Japonka mająca w programie dwa potrójne aksle, których Kim nie skacze, zbladła, gdy zobaczyła, jaką różnicą przegrała. Ale nawet jeśli jej oceny były nieco za niskie, złoto dla Kim nie podlegało dyskusji. A potem swoją chwilę wzruszeń miała Kanada.
Jeannie Rochette obroniła trzecie miejsce po programie krótkim i już z brązowym medalem pierwszy raz opowiadała o swojej zmarłej mamie. Therese Rochette zmarła na atak serca kilka godzin po przylocie z Montrealu do Vancouver, dwa dni przed programem krótkim. – Były takie chwile, gdy mówiłam sobie: nie chcę tu być, chcę wracać do domu. Zrobiłam to, by za dziesięć lat, gdy wrócę myślami do tej chwili, nie żałować, że nie pojechałam. Tak mnie wychowała mama – mówiła Kanadyjka.
Oprócz niej w czołowej piątce były same Azjatki: na czwartym miejscu jadąca w barwach USA Japonka Mirai Nagasu, na piątym Japonka z Japonii Miki Ando. Najlepsza Europejka, Laura Lepistoe, znalazła się na szóstym miejscu.