Oczekujący na lotnisku kibice żartowali, że dlatego tak długo czekali na wyjście Justyny, bo została zatrzymana przez służby celne. - Nie zgłosiła, że przewozi złoto - śmieją się. - Robi zakupy w sklepie wolnocłowym - mówią inni.
W końcu się doczekali i Justyna pojawiła się w drzwiach. - Jestem niezmiernie szczęśliwa, że mogłam sprawić państwu sportową radość. Mam nadzieję, że razem z moją drużyną dostarczymy jeszcze wielu takich emocji i będziecie nas w ten sposób witać częściej - powiedziała zmęczona długą podróżą.
Kowalczyk dziękowała Polakom, którzy wspierali ją w Whistler. - Polscy kibice byli najliczniejszą grupą na trasach w Whistler, za co serdecznie bardzo dziękuję. Szczególnie na 30 kilometrów, była bardzo mocna grupa - zapewniła zawodniczka.
Dziękowała też trenerowi Aleksandrowi Wierietielnemu i całej ekipie. - Serwismenów mam najlepszych na świecie, bo jestem najlepsza na świecie - powiedziała, wzbudzając aplauz witających ją fanów.
- Trenera również mam najlepszego. Jesteśmy bardzo efektownie i efektywnie pracującym zespołem. Za każdym razem miałam doskonale przygotowane narty, a 50 procent sukcesu, to zasługa sprzętu. Drugie 50 to forma, którą przygotował trener. Ja tylko zrobiłam to, co oni mi podali na tacy - podkreśliła.