Kto ma odejść, niech odejdzie

Z Piotrem Stokowcem, trenerem Polonii Warszawa o budowaniu na zgliszczach i celach na rundę wiosenną

Aktualizacja: 05.01.2013 13:12 Publikacja: 05.01.2013 12:00

Kto ma odejść, niech odejdzie

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

Rz: Ma pan wrażenie deja vu? Zbliża się kolejna runda ekstraklasy, więc pan będzie musiał budować drużynę od zera...

Piotr Stokowiec

: Jak się pracuje w Polonii Warszawa, to można się na różne rzeczy uodpornić. Przebywałem dużo z rodziną w przerwie zimowej, więc swoje morale podbudowałem i trochę odpocząłem. Jestem gotowy do nowych wyzwań. Ale mówiąc poważnie, to jest moje życie i moja pasja. Rynek jest trudny i może tylko w Zagłębiu Lubin obecnie nie brakuje ptasiego mleka. Przeszkody trzeba przeskakiwać, problemy są dla małych ludzi. Są rzeczy, na które nie mam wpływu i nie ma się co nimi przejmować. Tylko wynik broni trenera. I tak jestem szczęśliwy, bo robię to, co lubię i jeszcze mi za to płacą.

Co będzie jeśli drużyna rozsypie?

Jestem tylko trenerem i będę pracował z tymi, którzy mi zostaną. Nawet niech to będą trochę słabsi piłkarze, ale żeby byli z nami od pierwszego do ostatniego treningu, żebym mógł jak najbardziej na nich wpłynąć. Ten komfort mi wystarczy. Najgorsza jest niepewność. Na pierwszym treningu powiem chłopakom: kto ma odejść, niech odejdzie. Współczuję zawodnikom, że nie wszystkie kwestie finansowe są załatwione, ale czas, żeby to zrobić jest przed okresem przygotowawczym.

Kogo by panu najbardziej brakowało?

Wszyscy zawodnicy są ważni, drużyna jest mechanizmem, w którym wszystko musi do siebie pasować. Każdy, kto ma wpływ na drużynę, począwszy od magazyniera, a skończywszy na prezesie jest dla mnie tak samo ważny. To wszystko musi współdziałać. Przez ostatnie pół roku udało się stworzyć atmosferę, w której wszyscy się dobrze czują.

A czują się dobrze w dalszym ciągu?

Zaczniemy nowe pół roku i chciałbym, żeby tak było. Wiadomo, że teraz są problemy, ale w czerwcu też z górki nie było.

Pan nigdy nie miał łatwo jako trener, począwszy od Wigier Suwałki, gdzie śnieg zasypywał boiska.

W zawodzie trenera jestem na początku drogi. Powiedziałem kiedyś, że w Polonii chcę pracować tak, jakbym miał tam pracować do końca życia. A ile rzeczywiście popracuję, to już inna sprawa. Tak się składa, że Polonia to jest też klub bliski mojemu sercu. I dlatego szukam zawodników, którzy potrafią poczuć polonijnego ducha, nawet gdy przyjdzie trudny moment. Tożsamość jest bardzo ważna. Robiliśmy spotkania z kibicami, byliśmy w Muzeum Powstania Warszawskiego. Polonia ma bardzo silne związki z miastem, z historią Polski i każdy zawodnik powinien poczuć tę atmosferę. Później można się tym chwalić dzieciom i wnukom, nawet jeśli się zarabiało mniejsze pieniądze. Polonia jest klubem z duszą.

A z jakiego wyniku będzie się pan cieszył na koniec sezonu?

Zadowolony będę na pewno, jak zdobędziemy mistrzostwo Polski. Na razie celu nie da się określić, bo do ostatniego dnia okienka transferoweg spokoju nie będzie. Taktykę dobiorę do potencjału.

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?