Przed czterema laty, podczas mistrzostw Europy w Portugalii, Czechy grały może nawet najładniej spośród wszystkich uczestników. Pokonały Łotwę, Holandię i Niemcy, a kiedy w ćwierćfinale nie dały szans Danii (3:0), wydawało się, że mamy faworyta. Przyszedł jednak półfinałowy mecz z Grecją, w którym Czesi nie byli w stanie strzelić bramki. Mało tego, sami ją stracili w dogrywce, w najmniej oczekiwanym momencie. Przecież to oni, drużyna złożona z piłkarzy znanych w całej Europie, powinni wykazać wyższość nad debiutantami.
Dwa lata później mundial w Niemczech zakończył się dla Czechów jeszcze gorzej. Pokonali USA (3:0), przegrali z Ghaną (0:2) i Włochami (0:2), zajęli trzecie miejsce w grupie i odpadli z turnieju.
Euro 2004 i mundial 2006 łączy wiele nazwisk, nadal obecnych w futbolu Czech. Od trenera Karela Bruecknera po kilku znanych zawodników.
Pierwszym z nich jest bramkarz Petr Cech (26 lat), który tak jest kojarzony z Chelsea, że już nie pamięta się, jak grał wcześniej w przeciętnym francuskim klubie Stade Rennes i dopiero po Euro 2004 przeprowadził się do Londynu. Dziś Cech należy do najlepszych bramkarzy świata i trudno sobie wyobrazić, że ktoś inny mógłby zająć jego miejsce w reprezentacji. W porównaniu z nim Jaromir Blazek z Norymbergi czy Daniel Zitka z Anderlechtu są wprawdzie bramkarzami dobrymi, ale niemal anonimowymi.
Kiedy Chelsea zdobywała swój pierwszy tytuł mistrza Anglii od 50 lat, Cech nie przepuścił gola w 24 meczach i ustanowił rekord 1025 minut bez puszczonej bramki. Ale Cech ma pecha. Najpierw, po zderzeniu z napastnikiem Reading Stephenem Huntem w październiku 2006 roku doznał poważnej kontuzji głowy. Wrócił na boisko po czterech miesiącach, ale od tamtej pory broni w kasku. W marcu spotkało go kolejne nieszczęście. Podczas treningu kolega z drużyny Izraelczyk Tala Ben Haim, pokiereszował mu korkami twarz. Cechowi założono pięćdziesiąt szwów a na brodzie pojawiła się dodatkowa ochrona połączona z kaskiem.