Jogi, sprzedawca marzeń

Ostatnie dziesięć lat to nie był dla reprezentacji dobry czas, ale oczekiwania przed Euro 2008 są ogromne. Po udanych eliminacjach Niemcy widzą siebie nawet z tytułem mistrza. Tak działa urok trenera Joachima Löwa

Publikacja: 23.05.2008 05:39

Joachim Löw – ulubieniec Niemców. Gdy Jürgen Klinsmann tuż po mistrzostwach świata w 2006 roku zdecy

Joachim Löw – ulubieniec Niemców. Gdy Jürgen Klinsmann tuż po mistrzostwach świata w 2006 roku zdecydował, że odchodzi, nie było wątpliwości, kto ma go zastąpić

Foto: Reuters

Za 15 dni w Klagenfurcie reprezentacja Polski zmierzy się z jednym z takich rywali, o jakich Hiszpanie mówią „bestia negra”: nigdy nie daje się pokonać, sprawia, że strach pęta nogi, zawsze wywinie się z opresji. Graliśmy z Niemcami na trawie, na wodzie, w dobrych i złych czasach, w meczach towarzyskich i o punkty, ale ciągle czekamy na pierwsze zwycięstwo. Aż dziwne, że słynne zdanie o tym, na czym polega gra w futbol i kto zawsze zwycięża, wymyślił Gary Lineker, a nie któryś z polskich piłkarzy. Z żadnym z mistrzów świata Polska nie ma tak zawstydzającego bilansu meczów: 11 przegranych, tylko cztery remisy.

Od 11. porażki nie minęły jeszcze dwa lata. 14 czerwca 2006 w Dortmundzie w doliczonym czasie gry Oliver Neuville strzelił bramkę, która Niemców wysłała do drugiej rundy mundialu, a Polaków do domu. Właśnie tamtego wieczoru zaczęły się dla gospodarzy mistrzostw najprzyjemniejsze rozdziały opowieści, która zostanie później nazwana (trawestując Heinricha Heinego i jego „Deutschland. Ein Wintermärchen”) Sommermärchen – „Letnią bajką” o młodych piłkarzach i trenerach, którzy wywalczyli w mundialu trzecie miejsce, pokazując przy tym, że niemieckie nie musi znaczyć nudne. Zespół Jürgena Klinsmanna i jego asystenta Joachima Löwa grał ładnie, odważnie, strzelał dużo bramek.

Zmiana stylu była dla kibiców równie ważna, jak miejsce na podium. Kibicowanie reprezentacji znów było w dobrym tonie – nie tak jak przez kilka poprzednich lat, gdy na jej grę wszyscy wybrzydzali. Nawet wicemistrzostwo świata z 2002 r. zostało przyjęte z rezerwą, bo zespół Rudiego Völlera w większości meczów w Korei i Japonii grał tak, że zęby bolały. Poza tym wicemistrzostwo to żaden sukces dla reprezentacji, która po trzy razy zostawała mistrzem świata i Europy.

Na siódmy tytuł Niemcy czekają już 12 lat. Od Euro 1996 i finałowego zwycięstwa na Wembley nie wygrali meczu w mistrzostwach Europy. Mistrzostwo świata zdobyli ostatni raz w 1990 roku. Po wojnie równie ubogie w sukcesy były dla nich tylko lata 60., wtedy jednak Niemcy ignorowali ME, do pierwszych dwóch edycji w ogóle się nie zgłosili.

Zamiast wierzyć przygnębiającym statystykom, kibice wolą wierzyć trenerowi Löwowi, który przejął drużynę po Klinsmannie. Już podczas mundialu Löw – były ofensywny pomocnik m.in. VfB Stuttgart, SC Freiburg, Karlsruher SC, potem trener m.in. VfB, Fenerbahce Stambuł, Austrii Wiedeń – odpowiadał za odprawy, ustawienie drużyny. Jak to ujął jeden z niemieckich dziennikarzy, on był nauczycielem taktyki, a Klinsmann menedżerem wielkich uczuć.

Gdy Löw zaczął samodzielną pracę, okazało się, że w mobilizowaniu piłkarzy i zjednywaniu sobie kibiców nie jest wcale gorszy od swojego mistrza z Kalifornii. Eliminacje do Euro 2008 były dla Niemców znakomite. Awans z grupy, z m.in. Czechami, Irlandią, Słowacją, Walią, zapewnili sobie już na trzy kolejki przed końcem. W euforii ogłosili się głównym faworytem mistrzostw Europy, a federacja (DFB) natychmiast przedłużyła kontrakt z trenerem.

Löw, zwany pieszczotliwie Jogim, nie schodził wówczas z czołówek gazet i okładek magazynów. Nie tylko z powodu sukcesów odniesionych z drużyną. „Nosi szaliki tak, jak to potrafią tylko mężczyźni z reklam Hugo Bossa. Klinsmann był ulubieńcem teściowych, Löw podoba się też ich córkom” – zachwycał się „Die Zeit”, nazywając trenera ikoną stylu. Jeszcze w czasach pracy w Bundeslidze o obecnym selekcjonerze mówiono „miły pan Löw”, ale gazety nie były wówczas zgodne, czy maniery dżentelmena są w futbolu pomocą czy przeszkodą. Teraz nie mają wątpliwości.

W czasach Klinsmanna najczęściej używanymi słowami na konferencjach prasowych było „Revolution” i „Begeisterung” (entuzjazm), u Löwa wszystko jest „akribisch” – staranne, drobiazgowe. Poza tym niewiele się w kadrze zmieniło. Menedżerem jest nadal Oliver Bierhoff, trenerem bramkarzy Andreas Köpke, a z 14 zawodników, którzy zagrali w 2006 roku przeciw Polsce, aż 13 znalazło się w kadrze na mistrzostwa Europy. Brakuje tylko kontuzjowanego Bernda Schneidera.

Niemieccy kadrowicze są właśnie na zgrupowaniu na Majorce. Pojechali tam z żonami, narzeczonymi i dziećmi, mają pracować przede wszystkim nad kondycją. Tym razem wymagać się będzie od nich znacznie więcej niż podczas mundialu, gdy byli jeszcze dla kibiców zagadką. Przez ostatnie dwa lata gazety, pisząc o każdym z nich, obowiązkowo dodawały: „bohater mistrzostw świata”. Michael Ballack mówił niedawno, że gdy słyszy przy swoim nazwisku zwrot „WM-Held”, zaczyna go już mdlić.

Löw wcale nie tonuje oczekiwań. – Czemu zadowalać się dobrym, skoro można mieć najlepsze? – odpowiada pytaniem na pytanie, czego oczekuje od drużyny w mistrzostwach Europy. Kadrę trener ogłaszał na Zugs-pitze, najwyższym szczycie Niemiec, leżącym na granicy z Austrią. Skojarzenia były oczywiste. W sprzedawaniu marzeń Bierhoff – to on wymyślił konferencję na Zugspitze – i Löw są znakomici.

Gdy się ma w drużynie Ballacka w formie z ostatnich tygodni, można marzyć. Niemiecki pomocnik jest w Chelsea niesamowity: rozgrywa, przeszkadza rywalom, strzela ważne bramki. Nawet w statystykach przebiegniętych kilometrów jest zawsze w czołówce, choć wydaje się, że człapie po boisku („Kołysze się jak marynarz na lądzie” – napisała „Frankfurter Allgemeine Zeitung” w zapowiedzi finału Ligi Mistrzów). W 24 meczach tego sezonu strzelił dla Chelsea osiem goli.

Ballack ma wokół siebie drużynę ciągle młodą, ale już doświadczoną, zgraną. W podstawowym składzie zmian od mundialu było niewiele, nie licząc obrony, w której Löw sprawdza kolejnych kandydatów, ale polegać może tylko na Philippie Lahmie i Christophie Metzelderze.

W pomocy trener będzie musiał znaleźć zastępcę dla Schneidera i wiele wskazuje na to, że będzie nim drobny (169 cm wzrostu) Marko Marin, który w ostatnim sezonie grał w drugiej Bundeslidze. Jak mówi Löw, największe zalety Marina to drybling, szybkość i bezczelność. W ataku partnerem Miroslava Klose nie będzie zapewne Lukas Podolski, jak podczas mundialu 2006, ale Mario Gomez – wychowany w Szwabii syn Hiszpana i Niemki.

Na operację Bergtour 2008, czyli zgrupowania i start w turnieju, DFB wyda aż 20 mln euro, a reprezentacja zamieszka podczas ME w luksusowym hotelu nad jeziorem Maggiore w Szwajcarii. Wprawdzie wszystkie mecze grupowe gra w Austrii, ale wspomnienie „cudu w Bernie” – mitu założycielskiego powojennego niemieckiego futbolu – zobowiązuje.

? BramkarzeJens Lehmann (Arsenal), Robert Enke (Hannover 96), Rene Adler (Bayer Leverkusen)

? ObrońcyChristoph Metzelder (Real Madryt), Per Mertesacker (Werder Brema), Philipp Lahm (Bayern Monachium), Arne Friedrich (Hertha Berlin), Marcell Jansen (Bayern), Clemens Fritz (Werder), Heiko Westermann (Schalke)

? Pomocnicy

Michael Ballack (Chelsea), Thomas Hitzlsperger (VfB Stuttgart), Simon Rolfes (Bayer), Torsten Frings (Werder), Bastian Schweinsteiger (Bayern), Piotr Trochowski (HSV), Tim Borowski (Werder), Jermaine Jones (Schalke), David Odonkor (Betis Sewilla), Marko Marin (Borussia Mönchengladbach)

? Napastnicy

Miroslav Klose (Bayern), Lukas Podolski (Bayern), Mario Gomez (Stuttgart), Kevin Kuranyi (Schalke), Patrick Helmes (FC Köln), Oliver Neuville (Borussia Mönchengladbach).

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?