Hiszpanie od początku turnieju są w euforii. Grają pięknie, szybko, strzelają dużo goli, a dwa mecze wygrali po bramkach zdobytych w końcówce. Luis Aragones, nie tak dawno odsądzany od czci i wiary, wyśmiany przez kibiców i media za to, że zostawił w kraju Raula, stał się bohaterem zaledwie w dziesięć dni.
Dopiero jednak niedzielny mecz z Włochami w ćwierćfinale da prawdziwą odpowiedź na pytanie o wartość jego drużyny. Hiszpanie dwa lata temu także wyszli z grupy z pierwszego miejsca, by później nie dać rady Francuzom. Początek mieli udany niemal w każdym turnieju, w którym startowali, schody zaczynały się w fazie pucharowej. Niektórzy piłkarze, jadąc do Austrii i Szwajcarii, na wszelki wypadek nie brali ze sobą zbyt dużego bagażu.
Aragones, najstarszy trener na Euro, niedawno przyznał, że ze wszystkich drużyn, które jego reprezentacja mogła spotkać już w ćwierćfinale, najbardziej nie życzył sobie właśnie mistrzów świata. – Liczyłem na to, że nie wyjdą z grupy. Mimo że nie są w najwyższej formie, boję się, że zaczęli się rozpędzać. Włochów problemy tylko mobilizują – stwierdził.
Hiszpanom dla reprezentacji zazwyczaj nie chciało się grać. Ligę silną mieli zawsze, a jednak jedynym trofeum, jakie udało im się wywalczyć, było mistrzostwo Europy w 1964 roku. Zawsze ważniejsze były kluby i Katalonia, Galicja czy Baskonia, a nie jeden wspólny kraj. Teraz od występów na wielkich imprezach zależy jednak przyszłość wielu z nich, mistrzostwa oglądają menedżerowie z grubymi portfelami, to i chce się bardziej niż zwykle.
Aragones nie ma jednak łatwego życia, musi radzić sobie z kłopotem bogactwa. Fernando Torres był wściekły, kiedy został zmieniony już na początku drugiej połowy meczu z Rosją, i nie podał Aragonesowi ręki. Do kłótni doszło także na piątkowym treningu. Sergio Ramos nie chciał słuchać uwag trenera, wolał mówić. Padły ostre słowa, a ich wymiana skończyła się dopiero, gdy piłkarza odciągnął Carlos Marchena. „Marca” pisze, że zawodnikom puszczają nerwy i spotkanie z Włochami mogą przegrać już w szatni, a moment na kłótnie wybrali najgorszy.