Na mecz do Wiednia przybyli prezydent Horst Köhler, kanclerz Angela Merkel oraz wielu ministrów. Nie pomogło.– Nie chodzi o cud, ale o nasze narodowe cnoty, wytrwałość, wolę walki i silne poczucie wspólnoty w drużynie – przekonywał Frank z Magdeburga. Przybył z kilkunastoma swymi kolegami do Berlina, aby pod Bramą Brandenburską świętować sukces niemieckiej jedenastki. Po meczu nie był w stanie wydusić słowa. Jego dziewczyna płakała, a grupa kolegów nie mogła uwierzyć, że „nam się nie udało”.Przed finałem zwracano uwagę, że niemiecka jedenastka słynęła kiedyś z tego, że jest drużyną nabierającą pewności siebie po każdym wygranym meczu. Joachim Löw, kontynuując dzieło swego poprzednika Jürgena Klinsmanna, pracował nad nowym stylem, stawiając na perfekcję i psychologię, choć w eliminacjach do obecnych mistrzostw nie było tego zbytnio widać – pisał wczoraj „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung”.
Świętujemy zdobycie drugiego miejsca. Cóż nam pozostało
A Hiszpanie? Już przed meczem media się zastanawiały, dlaczego hiszpański zespół mimo obecności tylu gwiazd ma tak nikłe sukcesy. Odpowiedź znalazł „Süddeutsche Zeitung”, pisząc, że Hiszpanie przestali już być mistrzami w sportach indywidualnych, takich jak tenis, Formuła 1 czy kolarstwo, i od 2005 r. notują sukcesy w piłce ręcznej, hokeju, koszykówce i siatkówce. Wniosek: przełamali barierę psychologiczną oraz „chroniczny pesymizm” i udała im się – jak twierdzi Pepu Hernandez, trener koszykówki – „społeczna modernizacja”.
Trzeba przyznać, że uwadze niemieckich mediów nie umknęła postawa Lukasa Podolskiego, który po strzeleniu dwu bramek w meczu z Polską „wykazał pokorę zamiast nadmiaru radości”, jak pisał wczoraj „FAS”. – Zagraliśmy doskonały mecz z Polską, dobry z Portugalią, z Turkami mieliśmy szczęście, a z Hiszpanią graliśmy słabo – podsumował występ niemieckiej drużyny na Euro 2008, jeden z kibiców na Kurfürstendamm w Berlinie. W miejscu, gdzie kilka dni temu trwał do białego rana festyn radości z powodu zwycięstwa nad Turcją, wczorajszej nocy panowała początkowo atmosfera żałoby przerywana dźwiękiem nielicznych klaksonów samochodów z hiszpańską rejestracją. Niemcy rozkręcili się dopiero przed północą. – Świętujemy zdobycie drugiego miejsca. Cóż nam pozostało – tłumaczył jeden z kibiców.