Ryszard Seruga: Pycha gubi ludzi

Znam trenerów, którzy nie rozmawiają o medalach, ale o tym, czy dostaną garnitur olimpijski. Czy o taki sport nam chodzi? - pyta prezes Polskiego Związku Kajakowego.

Publikacja: 22.08.2008 19:28

"Rz": Wierzy pan, że w sobotę uda się zdobyć kajakarzom choć jeden medal?

Ryszard Seruga

: Po piątkowych wyścigach nie poszedłem do pomieszczeń dla zawodników, bo tam wszystko iskrzy i buzuje. Niech rozładują emocje w swoim gronie. Gdy nastroje się uspokoją, jeszcze może być dobrze. Liczę choćby na sukces kobiecej osady K-2 na 500 m, ale liczyłem już na czwórkę na tym samym dystansie. W Pucharze Świata w Duisburgu przegrała z Niemkami o centymetr. Gdyby w Pekinie Polki też szły równo z Niemkami to byłby medal, a nie czwarte miejsce.

Przez ostatnie cztery lata, od igrzysk w Atenach, w polskim kajakarstwie zmienił się tylko prezes związku. Wyniki niestety nie. Czuje się pan przegrany?

Jakaś klątwa wisi nad nami. Znów po udanych mistrzostwach świata przyszły niepowodzenia na igrzyskach. Co z tego, że czwarte miejsce w najważniejszych zawodach to dobry wynik? Do historii przechodzą tylko medaliści. Ja byłem piąty na igrzyskach w kajakarstwie slalomowym, czy ktoś o tym wie? Zapewniliśmy zawodnikom dobre warunki, ministerstwo sportu przyznało nam dużo pieniędzy. Mieliśmy własnego fizjologa, lekarza, przygotowania nadzorował Instytut Sportu. Jeśli mimo tego wszystkiego się nie udało, to chyba cały nasz system szkolenia jest po prostu zły.

Jak go zmienić?

W kajakarstwie slalomowym już udało mi się przekonać zarząd, że trzeba zatrudnić człowieka z zagranicy: Andre Ehrenberga, młodego Niemca, medalistę igrzysk w Atlancie. Chciałem mieć kogoś spoza układów, niezwiązanego z różnymi grupami, klubami, które mają czasami inne interesy niż kadra narodowa. Kogoś, kto powie mi tak jak Andre: dla mnie ty jesteś szefem, bo z tobą podpisałem umowę, nikogo innego nie słucham. I slalomiści pokazali, że to jest rozwiązanie. Agnieszka Stanuch zajęła piąte miejsce, po 36 latach Polka była znów w finale.

Z kajakarzami ten sam manewr się nie udał?

Zaproponowałem trenerowi kadry kobiet, żeby wziął sobie na asystenta Lothara Schäfera, który z Niemkami zdobył siedem złotych medali. Zarząd był przeciw, choć Lothar miał być tylko pomocnikiem, nie pierwszym trenerem. Demokracja to piękna rzecz, ale źle użyta jest w stanie zabić każdą ideę. Chińczycy wygrywają na tych igrzyskach z resztą świata dlatego, że nie bali się sięgnąć po obcych trenerów. A ja słyszę, że nie jestem patriotą, bo chcę sprowadzić kogoś z zagranicy. Do tego jeszcze Niemca! Po co Niemiec, jak my wszystko sami potrafimy.

Nie potrafimy?

U nas nie robi się żadnych analiz. Jest tylko euforia po sukcesie i chowanie się po kątach, gdy go nie ma. Wtedy słychać: brakuje sponsorów, stypendia są za niskie, i tak dalej. A przecież w Polsce wsparcie dla sportu z budżetu państwa jest ogromne! Mistrz świata dostaje miesięcznie do 6900 złotych stypendium. Do tego dochodzą stypendia regionalne, uczelniane, klubowe, zawodnicy mają swoich sponsorów. Trener, jeśli ma najwyższe uprawnienia, zarabia 7,5 tysiąca. Jeśli trenuje medalistę MŚ, to z premiami może dostawać nawet 13 tysięcy miesięcznie. O tym trzeba głośno mówić. Tłumaczenia zawodników i trenerów, że mamy za mało pieniędzy, są bezpodstawne. Marek Łbik, Marek Dopierała, Grzegorz Śledziewski, Iza Dylewska - oni mieli znacznie gorzej, a zdobywali medale.

Pan nie ma sobie nic do zarzucenia?

Może za ślepo wierzyłem, że trenerzy mają rację, nie kontrolowałem przygotowań tak dokładnie jak powinienem. Ale działacze mnie przekonywali: wybraliśmy trenera, dajmy mu popracować. Uważam że to był błąd. Mistrz olimpijski jest produktem, który schodzi z taśmy jak każdy inny. Nie można tylko czekać na efekt końcowy, trzeba podglądać na każdym etapie.

Związek kajakowy jest skłócony?

To nie chodzi o to, jakie jest życie wewnętrzne związku. Każdy sport ma u nas podobny problem: brakuje świadomości, że my wszyscy - minister sportu, prezes, trenerzy, zawodnicy - na coś się ze sobą umówiliśmy, i że tych zobowiązań nie można zbyć ot tak, machnięciem ręką. Rząd nie daje pieniędzy na przygotowania olimpijskie dlatego, że kocha sport. Płaci, bo uczestniczy w rywalizacji krajów, w której liczą się medale. I każdy do kogo te pieniądze trafiają musi mieć świadomość, że zobowiązał się zrobić wszystko co w jego mocy, by medal był. Trener ma wybrać najlepszych, oni mają trenować na maksimum możliwości.

Tuż przed igrzyskami doszło do zamieszania w sprawie składu osad w kanadyjkach.

Myślę, że trener kanadyjkarzy Oleksandr Kołybielnikow, profesor Kołybielnikow, jak go nazywają w Polsce, popełnił w ostatnim czasie trochę błędów. 2 sierpnia, na ostatnim zgrupowaniu przed igrzyskami, zrobił sprawdzian na 500 m, zmieniając partnera Pawłowi Baraszkiewiczowi. Posadził z nim Daniela Jędraszkę, a Romana Rynkiewicza wstawił do łódki z Pawłem Skowrońskim. I nagle się okazało, że Rynkiewicz i Skowroński, którego nie było na liście zgłoszeń do igrzysk, pływają szybciej. Trener miał przebłysk: on wyśle do Pekinu tę dwójkę. Tak jakby jechał na swoje pierwsze igrzyska i nie wiedział, że listę można zmieniać tylko w przypadku kontuzji albo rezygnacji zawodnika. Jędraszko początkowo chciał się poświęcić, zrezygnować ze startu, potem się z tego wycofał. Do zmiany nie doszło, ale niepokój zasiany w grupie pozostał. Trenera Kołybielnikowa pytałem już kilka razy, dlaczego nie chce mieć asystenta, bo przecież samemu jest ciężko. Mówiłem mu: niech pan wybierze sześciu najlepszych kanadyjkarzy w Polsce, trzech prawych, trzech lewych, i tylko ich przygotowuje. Po pierwszym okresie przygotowawczym okazało się, że zawodników jest już dwunastu. Ale w takich sporach działacze biorą stronę trenera: dobrze że wziął dwunastu, musi być zapas, rezerwa. To wypychanie zawodników do kadry, na państwowy garnuszek, to stary grzech klubów.

Poczuł pan przez te 3,5 roku bezsilność prezesa?

To lekcja życia. Przyszedłem do związku po sukcesach w biznesie (Seruga jest producentem kajaków, na których pływa światowa czołówka - red.), nie po to, żeby zarobić, ale dlatego, że chciałem coś zmienić. Dlatego, że pamiętam, jak spałem w namiocie, zakładałem na siebie mokrą koszulkę i ruszałem po mistrzostwo świata w slalomie. Jestem absolwentem AWF i nasi chłopcy mają ze mną problem, bo wiem o czym rozmawiam. Pytam: dlaczego ten ma nadwagę, dlaczego ten nie jest w formie. A trener mówi: to nie problem, będzie lepiej. Pycha gubi ludzi.

Będzie pan kandydował na kolejną kadencję?

Muszę to przemyśleć. Trudno być prezesem, jeśli jego uprawnienia są fikcją. Skoro ja mówię: bierzemy tego i tego trenera, a zarząd odpowiada: nie, będzie konkurs, komisja wybierze, to dlaczego ja się nazywam prezesem? Dlaczego mam odpowiadać za wyniki, skoro chciałem trenera z zagranicy, a jest wciąż klubowy. Trzeba zmienić przepisy wszystkich związków tak, by szef decydował, a zarząd był wsparciem. W przeciwnym razie na następnych igrzyskach znów usłyszymy te same komentarze. Np. że szermierze nie zdobyli więcej medali, bo związek nie ma sponsora, a prezes nie ma gustu i ubiera się w czerwoną marynarkę i zielone spodnie. Przecież to jakiś absurd, ludzie nie zajmują się tym, co najważniejsze. Byłbym dumny, gdyby prezesi klubów meldowali prezydentom swoich miast: mamy pięcioro naszych sportowców na igrzyskach, przywieziemy dwa medale. A meldunek wygląda dziś tak: pięcioro naszych będzie w Pekinie, niech pan patrzy w telewizor, zobaczy jak będą defilowali po bieżni. Znam trenerów, którzy nie rozmawiają o medalach, ale o tym, czy dostaną garnitur olimpijski. Czy o taki sport nam chodzi?

"Rz": Wierzy pan, że w sobotę uda się zdobyć kajakarzom choć jeden medal?

Ryszard Seruga

Pozostało 99% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?