Piłka w brunatno-czerwone łaty

Choć futbolowe władze uciekają jak mogą od wszelkich politycznych deklaracji, to od czasu do czasu piłkarze sami przypominają światu, że mają poglądy

Aktualizacja: 08.10.2008 19:33 Publikacja: 08.10.2008 13:43

Alberto Aquilani z Romy kolekcjonuje popiersia Mussoliniego

Alberto Aquilani z Romy kolekcjonuje popiersia Mussoliniego

Foto: AFP

Gdy Christian Abbiati przyznał się niedawno publicznie do popierania faszyzmu, przywiązania do idei narodu i religii katolickiej, we Włoszech zawrzało, choć to nie pierwszy piłkarz Serie A, który otwarcie mówi o swojej słabości do Benito Mussoliniego. Gianluigi Buffon, bramkarz Juventusu Turyn, poszedł jeszcze dalej. Dziesięć lat temu, gdy grał jeszcze w Parmie, wybrał sobie na koszulkę numer 88. To czytelne odwołanie do faszystowskich lub nazistowskich sympatii. Liczba ta symbolizuje litery "HH" - skrót od "Heil Hitler". Abbiati przynajmniej powiedział wyraźnie, że odrzuca rasizm i potępia sojusz Mussoliniego z Hitlerem (ale figurkę Duce postawił sobie w domu). Buffon kluczył: na oskarżenia włoskiej społeczności żydowskiej odpowiedział, że nie miał pojęcia, że 88 może mieć taki podtekst. Ale już później zdarzyło mu się paradować w koszulce z faszystowskim sloganem "Boia chi molla", mówiącym co należy robić z tymi, którzy się poddają. Inny włoski bramkarz Matteo Sereni, dziś grający w Torino, przyznał że nad łóżkiem ma popiersie Mussoliniego. Alberto Aquilani z Romy takie popiersia kolekcjonuje, a jego kolega z drużyny Daniele De Rossi sympatyzuje ze skrajnym ruchem Forza Nuova. Najlepszy piłkarz świata w 2006 Fabio Cannavaro wymachiwał kiedyś włoską flagą z faszystowskim symbolem. Jak wyjaśnił: "Nostalgikiem nie jestem, ale lewicowcem tym bardziej". Dobrze poinformowani twierdzą, że gdy w 1997 roku włoska reprezentacja przyjechała do Katowic na mecz eliminacyjny z Polską, piłkarze odrzucili propozycję swoich działaczy, by wybrać się z wizytą do Oświęcimia.

[srodtytul]Pięść rewolucjonisty [/srodtytul]

Żadna inna wielka liga nie kojarzy się tak mocno z ekstremalnymi poglądami politycznymi jak Serie A. To tutaj na trybunach pozdrawiano serbskiego zbrodniarza Arkana (Lazio Rzym), tu kibice otwarcie sprzeciwiali się zatrudnianiu ciemnoskórych piłkarzy (znów Lazio, ale nie tylko), tu Paolo di Canio wykonywał po strzeleniu gola rzymski salut, czyli faszystowskie pozdrowienie. Di Canio, wychowanek - jakżeby inaczej - Lazio, zrobił to w meczu derbowym z Romą, po strzeleniu bramki. Wcześniej grał w Anglii, też strzelał tam gole, ale ręki wtedy nie podnosił. Dlatego, że na Wyspach jest inna publiczność, czy wyższe kary za demonstrowanie poglądów politycznych?

Nie chodzi tylko o faszyzm, bo Di Canio ma w Serie A swojego odpowiednika-komunistę. To Cristiano Lucarelli, dziś występujący w drugoligowej Parmie, wychowanek Livorno, czyli jednego z niewielu włoskich klubów sympatyzujących ze skrajną lewicą (są w tym gronie również drużyny z m.in. Ascoli, Werony, Padwy i Triestu). W Livorno została założona w 1921 roku Włoska Partia Komunistyczna i do dziś na trybunach powiewają podobizny Che Guevary, flagi bratniej Kuby, albo transparenty z sierpami i młotami. Swego czasu Lucarelli miał w planach zorganizowanie meczu swojej drużyny na Kubie i rozmawiał nawet o tym z córką rewolucjonisty (słabość do kubańskiej wersji socjalizmu ma również Diego Maradona, choć zwiedzał na wyspie głównie kliniki odwykowe). Lucarelli i Di Canio toczą między sobą pojedynki na słowa i gesty. Tyle że Lucarellego nikt nie zamierzał karać za unoszenie po strzelonym golu zaciśniętej pięści. Di Canio, potępiony za rzymski salut, miał pretensje o takie nierówne traktowanie.

[srodtytul]Prezes poprosił [/srodtytul]

W Niemczech najsłynniejszy klub lewicy to FC St. Pauli, z dzielnicy Hamburga. Jego kibice nazywają siebie antyrasistami, antynazistami i antyseksistami. Wśród fanów tej drużyny są artyści, podzielający ten światopogląd: muzycy z Asian Dub Foundation i Bad Religion. Ci ostatni zagrali charytatywne spotkanie z trzecim zespołem St. Pauli.

Takie poglądy są nie do pomyślenia dla kibiców z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, w których przed 1989 rokiem mecze stawały się okazją do zamanifestowania oporu przeciw władzy komunistycznej (słynne już spotkanie Lechii Gdańsk z Juventusem Turyn, z 1983 roku, na którym był Lech Wałęsa). Jedna z grup kibiców Legii Warszawa wywiesza transparent z napisem "Better dead than red".

Jednak w Polsce piłkarze na ogół nie biorą udziału w jakichkolwiek przedsięwzięciach politycznych. Wyjątki są nieliczne, np. reklamówka Marka Siwca, w której Piotr Reiss kopał piłkę z europosłem SLD. Sam piłkarz, zapytany później dlaczego to zrobił, odcinał się od polityki. – Nie wiem nawet, z jakiej partii był ten pan. Spełniłem tylko prośbę prezesa Radosława Majchrzaka i wiceprezesa PZPN Stefana Antkowiaka. Nie wziąłem za to pieniędzy - wyjaśniał piłkarz. Z kolei Narodowe Odrodzenie Polski na swojej stronie internetowej chwali się, że ich delegacji, składającej kwiaty w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego towarzyszył bramkarz Arsenalu Londyn (wtedy jeszcze Legii) Łukasz Fabiański.

FIFA i UEFA starają się odsuwać futbol jak najdalej od polityki i reagują alergicznie na mieszanie ideologii do sportu. Jedyne hasła, na jakie są skłonne się zgodzić, to te wzywające do walki z rasizmem. A jak pokazują przykłady Luisa Aragonesa, wyzywającego Francuza Thierry’ego Henry, czy tych, którzy podczas meczu Chorwacja-Anglia obrażali Emila Heskeya, ta walka szybko się nie skończy.

Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką