Do wypadku doszło w sobotę rano na przedmieściach Pragi. Podczas odcinka specjalnego na trasie Reporyje – Cementarna około 200 metrów po starcie samochód Peugeot 307 WRC prowadzony przez polskiego kierowcę przy szybkości 160 km na godzinę wpadł w poślizg na łuku drogi. Uderzył w latarnię, odbił się od niej i wjechał w grupę kibiców, którzy przenieśli się tam z innego miejsca kilka chwil wcześniej.

W wyniku wypadku na miejscu zginął 26-letni Polak. Druga ofiara to 24-letni Czech, który kilka godzin później zmarł w szpitalu. Ranne zostały cztery inne osoby, wśród nich ośmioletnia dziewczynka. W akcji ratowniczej brały udział karetki i śmigłowiec. Leszek Kuzaj i jego pilot, Irlandczyk Craig Parry nie odnieśli obrażeń. Ich samochód został rozbity.

Do chwili wypadku Kuzaj i Parry znajdowali się na pierwszym miejscu. Polski kierowca był w szoku. Czeska policja przesłuchiwała go ponad godzinę. – To było rutynowe przesłuchanie – powiedział koordynator zespołu rajdowego Tomasz Borysławski. – Kuzajowi nie postawiono żadnych zarzutów.

Wieczorem Leszek Kuzaj powrócił do kraju. Dochodzenie w sprawie wypadku prowadzi praska policja.

Niemal zawsze przy tego rodzaju wypadkach winę ponoszą organizatorzy rajdu, którzy niewłaściwie zabezpieczyli trasę. Ofiary tragedii w Czechach znalazły się w niedozwolonym miejscu, bo na mokrej jezdni przy dużej szybkości samochodu takiego zdarzenia nie można było wykluczyć.Leszek Kuzaj (42 lata) jest jednym z najlepszych polskich kierowców, czterokrotnym mistrzem Polski. W rajdach startuje od roku 1998.