Kiedy 38-letni Witalij, starszy z braci Kliczko, rozpoczynał w listopadzie 1996 roku w Hamburgu zawodową karierę, uciekinier z Kuby miał już na koncie pas WBC International w wadze junior ciężkiej i kilkanaście zwycięskich walk na koncie.
Dwa lata później Kubańczyk pokonał w Buenos Aires Marcelo Fabiana Domingueza i został mistrzem świata. Kliczko w tym samym roku zdobył mistrzostwo Europy, a rok później znokautował w Londynie Herbie Hide’a i miał już pas WBO w wadze ciężkiej.
Wtedy nikt nawet nie myślał, że w przyszłości dojdzie do pojedynku między nimi. Gomez ważył przecież 86 kg (teraz 104,5), a dwumetrowy Ukrainiec – 113 kg. Kliczko wygrywał walkę za walką, nauczył się niemieckiego, a później angielskiego, w Kijowie obronił pracę doktorską i zajął się polityką. W czasie pomarańczowej rewolucji stał wraz z bratem Władymirem (mistrz świata IBF i WBO) u boku prezydenta Wiktora Juszczenki. Teraz, jak twierdzi, nie jest związany partyjnie ani z Juszczenką, ani z Julią Tymoszenko, sam przewodzi małej partii Kliczko-Blok, dwukrotnie już startował w wyborach na mera Kijowa.
Kiedy w 2004 roku kontuzja zmusiła go do rezygnacji ze sportowej kariery, wydawało się, że pozostanie w pamięci jako ten, który przegrał po dramatycznej walce (kontuzja) z Lennoksem Lewisem. Ale wrócił po czterech latach i w dziewiątej rundzie zmusił do poddania się Nigeryjczyka Samuela Petera, odbierając mu pas WBC.
Gomez przeniósł się do wagi ciężkiej w 2002 roku. W junior ciężkiej był niepokonany, odniósł 33 zwycięstwa. Od tego czasu pokonał m.in. Sinana Samil Sama, Olivera McCalla i Władimira Wirczisa. Jedyna porażka, z Yanqui Diazem w roku 2004 przez nokaut, to przypadek. W sobotni wieczór w Stuttgarcie Gomez stanie do najważniejszej walki w życiu, ale nie będzie w niej faworytem.