Emocje trwały do ostatniego etapu rywalizacji – czwórka 100-stopowych jachtów klasy supermaxi niemal do końca płynęła blisko siebie, decydowała nie tylko techniczna doskonałość i wielkość jednostek, ale także umiejętności czysto żeglarskie: czytanie wiatru, intuicja, spryt na wodzie i zgranie załogi.
Skiper „Wild Oats XI" Mark Richards okazał się tym najlepszym, wpłynął do Constitution Dock w stolicy Tasmanii jako pierwszy po jednym dniu, 19 godzinach, 7 minutach i 21 sekundach od startu w Sydney.
Wedle zgodnych ocen obserwatorów o zwycięstwie zadecydował mistrzowski manewr w końcówce wyścigu. Załoga „Wild Oats XI" wybrała trasę bardziej na wschód od wybrzeży Tasmanii, tam wiało mocniej i australijski jacht zdołał wyprzedzić długo prowadzących obrońców tytułu na „Comanche".
To był najważniejszy moment dla zwycięzców, którzy na dziewiąty triumf czekali od 2014 roku. W 2015 i 2016 „Wild Oats XI" musiał się wycofać ze względu na awarie sprzętowe, a rok temu, choć jacht Oatleyów był pierwszy na mecie w rekordowym czasie, to przegrał ze względów regulaminowych: sędziowie uwzględnili protest załogi „Comanche", dali chwilowym mistrzom godzinę kary i w ten sposób chwałę (oraz rekord trasy) dostali protestujący.
– Czy to się ludziom podoba, czy nie, „Wild Oats" dziesięć razy był pierwszy na mecie, niezależnie od jakichkolwiek ocen. Dla nas to z pewnością dzień odkupienia – mówił szczęśliwy skiper Mark Richards.