[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/fafara/2009/10/28/boks-wygral-przez-nokaut/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Ciekawe, jak Andrzej Gołota będzie opowiadał za 20 lat o pojedynku z Tomaszem Adamkiem. Czy powtórzy to, co mówił w szatni („Jak mogłem przegrać z takim frajerem”), czy też uzna za sukces fakt, że mając 41 lat stanął do walki z późniejszym mistrzem wagi ciężkiej? To w sporej części zależy od tego, jak dalej potoczy się kariera pięściarza w Gilowic.

Na razie porażka Gołoty wydaje się mieć większe rozmiary niż wygrana Adamka. Nie ulega natomiast wątpliwości, że zwycięsko ze starcia na ringu w Łodzi wyszedł boks. Jeśli ktoś myślał, że Polacy zdelikatnieli i wolą oglądać pięściarzy tańczących walca angielskiego, niż walących się po szczękach, to był w grubym błędzie. Walka Adamek – Gołota okazała się dla telewidzów wydarzeniem ponadtrzykrotnie ciekawszym niż konkurs Miss Polonia odbywający się także w Łodzi o tej samej porze. 8 milionów osób wybrało w sobotni wieczór naznaczoną nieszczęściem twarz Andrew, a tylko 2,5 miliona postawiło na kilkanaście ładnych buź.

Następstwem walki stulecia będzie teraz cyrk medialny z ustalaniem kolejnego przeciwnika Tomasza Adamka. Dziennikarze przez kilka najbliższych miesięcy będą wyciągali z kapelusza kolejne nazwiska, a później się okaże, że rywalem jest ktoś, kogo w ogóle nie brali pod uwagę. Podobnie było kilkanaście lat temu z transferem piłkarza Marka Citki. Miał przejść do któregoś z dziesięciu słynnych klubów, a w końcu został w kraju. W przypadku Adamka podobnym rozwiązaniem byłby rewanżowy pojedynek z Gołotą.

Ogłosiłem powyżej zwycięstwo boksu, ale powinienem jeszcze odnotować wygraną mecenas Marioli Gołoty. Działo się to zaraz po walce, gdy triumfator wskakiwał na liny w każdym narożniku, by pozdrowić publiczność. W jednym z rogów trafił na panią Mariolę, która w krótkich prawniczych słowach zwróciła się do Adamka: Spadaj stąd! Nieustraszony góral zszedł na dół bez słowa protestu. Ta runda bezsprzecznie dla Gołotów.