Okazuje się, że jednak i w łyżwiarstwie figurowym są jeszcze jakieś granice między show a walką o medale, amatorstwem i zawodowstwem, i nie można ich przekraczać nawet, gdy ktoś się nazywa Jewgienij Pluszczenko. Rosyjski celebryta łyżwiarstwa, multimedalista, aktualny wicemistrz olimpijski, rozchwytywany gospodarz telewizyjnych programów i ozdoba rubryk towarzyskich, posunął się o jedną galę za daleko.

Pluszczenko wycofał się z tegorocznych mistrzostw świata w Turynie, przedstawiając zwolnienie lekarskie, a już tydzień później tańczył na łyżwach podczas show „Królowie lodu” w Sankt Petersburgu. Przepisy mówią, że powinien odpoczywać co najmniej dwa tygodnie, a jeśli już musiał wznowić pokazy – poprosić swoją federację o specjalne pozwolenie.Międzynarodowa Unia Łyżwiarska (ISU) poczuła się zlekceważona i pozbawiła go w czerwcu prawa startu w imprezach mistrzowskich, a Pluszczenko uznał, że składanie odwołania od tej decyzji byłoby poniżej jego godności. Liczy, że jakoś się wybroni, organizatorzy igrzysk w rosyjskim Soczi nie dopuszczą do straty takiej gwiazdy, mistrza olimpijskiego z Turynu, trzykrotnego mistrza świata. Minął właśnie termin apelacji, ale ISU jest nieugięta, Jewgienij też.

Jego menedżer zapewnia, że Pluszczenko chce startować w zawodach, dlatego spotka się z rosyjską federacją, by „omówić swoją przyszłość”. Ale – jak można z jego słów wywnioskować – prosić się nie będzie.