Jego rywalem w walce o tytuł organizacji IBF w wadze półśredniej będzie w Lublanie Słoweniec Jan Zaveck. To kategoria, w której walczą najwięksi czempioni zawodowego boksu, Amerykanin Floyd Mayweather jr i Filipińczyk Manny Pacquiao.
Jackiewicz swoim burzliwym, pełnym niebezpiecznych zakrętów życiem mógłby obdzielić wielu, choć w tym świecie takie życiorysy nie są niczym niezwykłym. Ale on jest chyba jedynym, który przeżył cios nożem w serce i walczy o mistrzostwo świata.
– To zdarzyło się 2 czerwca 2002 roku. W pierwsze urodziny mojego syna – wspominał po latach. – Piliśmy od rana, wieczorem poszliśmy na dyskotekę, gdzie wódka lała się dalej. Wyszedłem z dyskoteki i tam mnie zaczepili – opowiadał w jednym z wywiadów. Chirurg, który go operował, powiedział tylko, że gdyby trafił na stół dwie minuty później, już by nie żył.
To były czasy, gdy każda dyskoteka w jego stronach kończyła się awanturą. A Jackiewicz nie ukrywa, że ich szukał. Wtedy, gdy dostał nożem, był już zawodowym bokserem, wcześniej odnosił sukcesy w kick-boxingu. – Moje nazwisko znali wszyscy w okolicy. Niektórzy straszyli. Przykładali pistolet do głowy, chcieli kolana przestrzelić – opowiadał mrożące krew w żyłach historie.
Początek bokserskiej kariery nie zapowiadał baśniowej przyszłości. 17 lutego 2001 roku wygrał wprawdzie w Kołobrzegu z Milanem Smetaną pewnie na punkty, ale nikogo swymi umiejętnościami nie olśnił. Trzy kolejne walki wygrał szybko, przed czasem, ale w piątej Jurij Nużnienko był lepszy. W 2003 roku przegrał trzy razy, w następnym znów była czarna seria i trzy porażki. Ostatni raz, i to tylko w oczach sędziów, przegrał pięć lat temu na Sycylii z Giammario Grassellinim.