Dwa medale mistrzostw świata w jednej konkurencji olimpijskiej – to się w polskim windsurfingu jeszcze nie zdarzyło. Zaskoczeniem jest też kolejność na podium, bo to Przemysław Miarczyński był od lat twarzą polskiego windsurfingu i nadzieją na olimpijskie medale.
Młodszy od niego o dwa lata Myszka, żeglarz z Mrągowa, ale startujący w barwach gdańskiego AZS, wygrywał już zawody PŚ, był mistrzem Polski, stawał na podium mistrzostw Europy (był drugi w 2007 r., a złoto przegrał o punkt właśnie z Miarczyńskim), pojechał na igrzyska w Pekinie, ale na dobre z cienia starszego rywala wyszedł dopiero w sobotę, wygrywając z nim w wyścigu medalowym w duńskim Kerteminde. Myszka na starcie wyścigu (do finałowego dopuszcza się tylko dziesięciu zawodników, a punkty liczy podwójnie) miał punkt przewagi nad Miarczyńskim, na mecie mistrzostw – pięć.
Mistrz świata mówi, że jego najważniejszym celem jest dobry start w londyńskich igrzyskach w 2012 r. Medale z mistrzostw w Kerteminde jemu i Miarczyńskiemu otwierają drzwi do Klubu Polska Londyn 2012, czyli elity polskich sportowców, których olimpijskie przygotowania są w całości finansowane z budżetu państwa.
Szansy na medal nie wykorzystała w Danii Zofia Klepacka, mistrzyni świata z 2007 r. Po wyścigu medalowym spadła z czwartego na piąte miejsce, dziewiąta była Maja Dziarnowska, a tytuł zdobyła Hiszpanka Blanca Manchon.