Reklama
Rozwiń

Maja o swoim pierwszym zwycięstwie w mistrzostwach świata

Maja Włoszczowska o swoim zwycięstwie w wyścigu o mistrzostwo świata

Publikacja: 06.09.2010 03:31

[b]Rz: Kiedy uwierzyła pani, że wygra?[/b]

[b]Maja Włoszczowska:[/b] Chyba na ostatnim zjeździe. Ten sport ma to do siebie, że nie można się cieszyć zbyt wcześnie. Uderzysz o skałkę, jakąś gałąź, drzewko lub poślizgniesz się na kamieniu i pewny medal ucieknie. Bywa też, że nagle odetnie ci prąd i rywalki odjadą. Tu też miałam chwile zwątpienia, gdy złapały mnie skurcze i miałam wątpliwości, czy wytrwam do mety.

[b]Kogo się pani najbardziej obawiała?[/b]

Na pewno Rosjanki Iriiny Kalentiewej, Niemki Sabiny Spitz, która miała jednak problemy ze sprzętem, i Kanadyjki Catherine Pendrel, która upadła w końcówce i pogrzebała szanse na medal.

[b]A pani już wyrzuciła z pamięci ten koszmarny wypadek, który wydarzył się rok temu w Canberze?[/b]

Reklama
Reklama

Tego nie nie da się wyrzucić, zawsze będzie mi zresztą o nim przypominał nieco grubszy podbródek z jednej strony. Ale na szczęście nie mam blokady psychicznej, za to mam więcej rozsądku. Teraz kalkuluję, co się bardziej opłaca, bo wiem, jaką cenę można zapłacić za nadmiar ryzyka.

[b]Dlatego nie zjeżdżała pani po śliskich kamieniach, tylko zbiegała?[/b]

To decyzja trenera.

Był na trasie przed startem, widział piasek i liście na zjeździe i doradził, by nie ryzykować. Inne dziewczyny objeżdżały ten zjazd dookoła, a trener patrzył na zegarek i liczył, co się bardziej opłaca.

I wyszło, że lepiej zejść lub zbiec z rowerem. Gdyby one zjeżdżały, ja też bym ryzykowała.

[b]To trasa była trudniejsza niż w Pekinie?[/b]

Reklama
Reklama

Zdecydowanie tak. Powiem więcej, jedna z najtrudniejszych, na jakich się ścigałam. Nie było miejsca na chwilę oddechu. Zakręty, korzenie, podjazdy i strome zjazdy pełne śliskich kamieni.

[b]Myśli już pani o igrzyskach w Londynie?[/b]

Na razie chciałabym się nacieszyć tym, co tu zrobiłam. Zdobyć mistrzostwo świata to coś naprawdę niesamowitego. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak to przeżyję. Chwilę, gdy mijałam linię mety, będę pamiętać do końca życia.

A o igrzyskach pomyślę później.

[b]To naprawdę aż tak ważne, by znać każdy centymetr trasy?[/b]

Bez tego nie ma co myśleć o zwycięstwie. Tu w Kanadzie byliśmy w czerwcu i to jeden z decydujących czynników, które pozwoliły mi wygrać.

Reklama
Reklama

[b]Kolarstwo górskie to była miłość od pierwszego wejrzenia?[/b]

To był przypadek, tak wyszło, ale po latach coraz bardziej podoba mi się to, co robię.

[i]—rozmawiał Janusz Pindera[/i]

[b]Rz: Kiedy uwierzyła pani, że wygra?[/b]

[b]Maja Włoszczowska:[/b] Chyba na ostatnim zjeździe. Ten sport ma to do siebie, że nie można się cieszyć zbyt wcześnie. Uderzysz o skałkę, jakąś gałąź, drzewko lub poślizgniesz się na kamieniu i pewny medal ucieknie. Bywa też, że nagle odetnie ci prąd i rywalki odjadą. Tu też miałam chwile zwątpienia, gdy złapały mnie skurcze i miałam wątpliwości, czy wytrwam do mety.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama