Witalij wraz z młodszym bratem Władymirem są mistrzami świata trzech z czterech najważniejszych organizacji boksu zawodowego. Czwarty tytuł należy do Anglika Davida Hayea. I to właśnie z nim najbardziej chcieliby się zmierzyć ukraińscy bracia. Ale Haye wcale się nie pali do takiej konfrontacji. Chce dorobić do emerytury, zbytnio nie ryzykując.
Problemem Kliczków jest brak godnych rywali. Przydałby się Lennox Lewis w najlepszej formie, Riddick Bowe, Evander Holyfield czy Mike Tyson. Każdy z nich miał coś, co charakteryzuje mistrzów.
Kliczkowie zarabiają krocie, wygrywają łatwo, więc szybko ze sceny nie zejdą. Blisko czterdziestoletni Witalij mówi, że nie myśli o zakończeniu kariery. Jego ostatni rywal trafił do szpitala, z kolejnym może być podobnie, bo starszy Kliczko jest lepszy niż kilka lat temu. Coraz częściej pada nazwisko Tomasza Adamka jako tego, który może przeciwstawić się braciom. Polak jest już znany w USA, a szefowie wpływowej w boksie telewizji HBO chętnie widzieliby go na swojej antenie w starciu z Kliczkami.
Adamek nie odmawia, ale nie musi się śpieszyć. Dlaczego ma pierwszy nadstawiać głowy? Są przecież mistrzowie olimpijscy i mistrzowie świata amatorów od lat bijący się na zawodowych ringach – Rosjanin Aleksander Powietkin i Kubańczyk Odlanier Solis. Oni mają pierwszeństwo, chociażby dlatego, że waga ciężka to dla nich naturalne środowisko, a nasz "Góral" z Gilowic dopiero się do tej kategorii adaptuje.
Dziś dla Adamka walka z braćmi Kliczko byłaby samobójstwem, są zbyt silni. Dlatego powinien negocjacje odwlekać jak najdłużej, podbijać cenę i uczyć się wygrywać, walcząc z nieco słabszymi.