Zawody, które z powodu deszczu rozpoczęły się z dwugodzinnym opóźnieniem, kończono w zapadającym zmierzchu. Start odbył się za samochodem bezpieczeństwa. Mimo spacerowego tempa jazdy widoczność była bliska zeru.
– Nie widzę, gdzie jest Webber – meldował jadący na trzeciej pozycji Alonso. – Nie widzę nawet moich przednich kół – mówił Jenson Button. Po dwóch okrążeniach wywieszono czerwone flagi. Półtorej godziny później kierowcy wznowili jazdę, znów za samochodem bezpieczeństwa. Deszcz zaczął ustępować i zawodnicy meldowali o poprawie warunków.
– Jest dobrze, można już myśleć o zakładaniu opon przejściowych – mówił po 15 okrążeniach Lewis Hamilton. Kiedy wreszcie po 17 okrążeniach rozpoczęło się prawdziwe ściganie, pierwsza trójka w składzie Vettel, Webber i Alonso bez problemów popędziła do przodu. Ósmy w czasówce Kubica oddał pozycję Michaelowi Schumacherowi.
– Miałem problemy z rozgrzaniem opon, brakowało przyczepności i koncentrowałem się na utrzymaniu samochodu w torze – relacjonował po wyścigu Polak.
Po zaledwie dwóch okrążeniach ostrej jazdy pierwszą ofiarą śliskiego toru został Webber. Australijczyk zbyt szeroko wyjechał z 12. zakrętu, wpadł w poślizg na poboczu i uderzył w barierę po prawej stronie. – To był mój błąd – przyznał niedawny lider mistrzostw. Uszkodzonego Red Bulla nie zdołał ominąć Rosberg i obaj kierowcy zakończyli swój udział w GP Korei.