[i]Korespondencja z Walencji[/i]
Czarną płachtę z oznaczonego symbolem R31 auta nie ściągały długonogie hostessy o taliach os, lecz duet podstawowych kierowców ekipy Lotus Renault GP: Robert Kubica i Witalij Pietrow. Po kilku minutach pozowania przy czarno-złotym samochodzie zawodnicy dostali się pod krzyżowy ogień pytań, a mechanicy błyskawicznie przykryli samochód, nie dając fotoreporterom najmniejszej szansy na wykonanie choćby kilku ujęć z bliska.
[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/galeria/60514,602892.html]Zobacz zdjęcia nowego bolidu[/link] [/b] [/wyimek]
W porównaniu z zeszłym sezonem jest co ukrywać. – Rok temu pokazaliśmy auto z poprzedniego sezonu, tylko ze zmienionymi barwami – mówił później Kubica. Teraz gołym okiem widać było zmienione elementy: wysoko poprowadzony nos auta, wzorowane na mistrzowskim zespole Red Bulla tylne zawieszenie z odwrotnie umieszczonymi drążkami czy też rewolucyjny wydech, „nadmuchujący” spaliny na przednią część dyfuzora, który zgodnie z nowymi przepisami musi być jednopoziomowy.
– Słowa „agresywny” oraz „innowacyjny” są ostatnio modne w Formule 1, ale w przypadku R31 ich zastosowanie jest uzasadnione – z dumą podkreśla dyrektor techniczny Renault, James Allison. Pytany o powody, dla których jego dzieło może dołączyć w tym sezonie do ścisłej czołówki, w nieco dziecinny sposób odpalił: – A dlaczego by nie?