Rz: Z zagranicy bliżej do reprezentacji?
Kamil Grosicki:
Od meczów z Ukrainą i Australią byłem na każdym zgrupowaniu kadry, więc chyba przekonałem do siebie Franciszka Smudę jeszcze jako zawodnikJagiellonii Białystok. Zanim wyjechałem do Turcji, poprosiłem Tomasza Frankowskiego, żeby pogadał ze Smudą, co on o tym myśli. Selekcjoner powiedział, że będzie ze mną jak ze wszystkimi piłkarzami z zagranicy – jeśli będę grał w klubie, to będę dostawał powołania.
Strzelił pan pięć goli i pokazał, że nie każdy piłkarz potrzebuje roku na aklimatyzację w nowym miejscu. Czy może liga turecka nie okazała się tak mocna?
Poziom ligi tureckiej jest zdecydowanie wyższy niż naszej ekstraklasy. Nie mówię tu tylko o gigantach ze Stambułu, bo wiadomo, że Fenerbahce, Galatasaray czy Besiktas to bogate i mocne drużyny. Ale weźmy na przykład taki Gaziantepsor: jest na czwartym miejscu i wszyscy mają z nim problem. Takich zespołów jest zresztą więcej. W Turcji stawia się na napastników, na nich wydaje się pieniądze. Gorzej jest z obroną i może dlatego udaje mi się pokazać, co potrafię. Zadebiutowałem w meczu z Galatasaray, kibice od razu mnie polubili. Wreszcie wszystko mi się układa.