Jego stawką był tytuł mistrza Europy wagi ciężkiej należący do 28-letniego Ukraińca z niemieckim paszportem. Transmisji nie przeprowadzała żadna telewizja, ale można ją było zobaczyć na platformie internetowej Bild.de. Walkę rozgrywano w sali treningowej kiedyś najpotężniejszej europejskiej grupy zawodowej Universum, co dziwi.
Przed ostatnim starciem u dwóch sędziów prowadził dwumetrowy Dimitrenko (były mistrz świata juniorów), u jednego Sosnowski.
– Wiedzieliśmy, że to będą decydujące trzy minuty pojedynku – mówi "Rz" Fiodor Łapin, trener polskiego pięściarza. – Ponieważ u jednego z sędziów Albert przegrywał tylko jednym punktem, musiał ostatnią rundę wygrać dwoma, by zostać mistrzem Europy. A to oznaczało, że musi zaryzykować i próbować doprowadzić do liczenia rywala. Obaj słaniali się ze zmęczenia, ale Dimitrenko wyglądał na bardziej wyczerpanego – twierdzi Łapin.
Przedostatnie starcie wygrał Sosnowski, Dimitrenko resztkami sił trzymał się na nogach. Ponoć nieco wcześniej, w przerwie między 10. i 11. rundą, mówił, że nie wyjdzie do kolejnej, ale niemiecki trener Michael Timm wypchnął go na środek ringu.
– Być może tak było, być może nie. Albert chciał wygrać przed czasem, wiedzieliśmy, że na punkty będzie trudno – opowiada Łapin. Zakończenie było dramatyczne. Dimitrenko wystrzelił prawym z dołu i Polak padł jak rażony piorunem – długo leżał nieprzytomny.