Niemiecki kierowca Red Bulla rozpoczął obronę mistrzowskiego tytułu od zwycięstwa w Grand Prix Australii. Pierwszy raz na podium stanął Witalij Pietrow (Lotus Renault). Rosjanin pod nieobecność kierowcy nr 1 zespołu Roberta Kubicy był trzeci. Vettela i Pietrowa przedzielił Lewis Hamilton.
Zimowa przerwa i spore zmiany w przepisach nie odebrały szybkości zespołowi Red Bulla, przynajmniej jeśli chodzi o auto prowadzone przez Vettela. Na cześć urodzonej w Melbourne piosenkarki Kylie Minogue mistrz świata nadał mu imię „Niegrzeczna Kylie" i w niedzielę popędził po niezagrożone zwycięstwo. – Ma taki zgrabny tył, że nie mogłem jej inaczej nazwać – mówił Niemiec, który żeńskimi imionami chrzcił każdy ze swoich poprzednich samochodów.
Okazało się, że poza przymiotami wizualnymi jego Red Bull RB7 jest także bardzo szybki. Vettelowi nie przeszkodziło nawet to, że w przeciwieństwie do rywali z czołówki nie miał do dyspozycji dającego chwilowy wzrost mocy systemu KERS.
W kwalifikacjach mistrz świata wyprzedził Lewisa Hamiltona aż o osiem dziesiątych sekundy, a w wyścigu rywale mogli co najwyżej podziwiać zgrabny tył „Niegrzecznej Kylie". Obawiano się o zużycie nowych, delikatniejszych opon Pirelli, ale wbrew czarnym prognozom ogumienie całkiem nieźle wytrzymało dystans 58 okrążeń wokół toru Albert Park i większość kierowców tylko dwa razy zmieniała opony.
Przed pierwszym pit stopem Hamilton zaczął zbliżać się do lidera, lecz po wycieczce na pobocze pierwszego zakrętu w McLarenie obluzowała się podłoga. Zamiast szarżować, Anglik musiał skupić się na tym, by dojechać rozpadającym się samochodem do mety.