32-letni koszykarz Los Angeles Lakers w czasie wtorkowego meczu z San Antonio Spurs popełnił trzeci faul i został ukarany przewinieniem technicznym. Schodząc z boiska wyraźnie nie panował nad emocjami. Nie tylko uderzył w krzesło i z furią rzucił ręcznikiem, ale nazwał też arbitra „pier...nym pedałem".
W Stanach Zjednoczonych, a zwłaszcza w Kalifornii, w której środowisko gejów i lesbijek jest szczególnie dopieszczane przez zwolenników poprawności politycznej, takie słowa wychwycone przez telewizyjne kamery wywołały burzę.
Bryant szybko przeprosił i zapewniał, że nie chciał nikogo obrazić. - Moich słów nie należy rozumieć dosłownie. To zachowanie było przejawem frustracji związanej z przebiegiem meczu. Kropka. Te słowa nie odzwierciedlają moich odczuć wobec środowisk gejów i lesbijek - oświadczył koszykarz.
Silne lobby homoseksualne ostro jednak protestowało, więc liga NBA zdecydowała się wymierzyć koszykarzowi surową karę: 100 tysięcy dolarów (273 tys. zł). - Mam świadomość tego, że koszykówka to sport pełen emocji, ale takie zachowanie nie może być tolerowane - oświadczył komisarz ligi NBA David Stern.
Środowiska gejowskie nie wybaczają aż tak łatwo, więc incydent i tak może mieć negatywny wpływ na dalszą karierę Bryanta. Cytowany przez „Los Angeles Times" Cyd Zeigler - założyciel Outsports.com - gejowskiego portalu sportowego, podkreślił, że w przeprosinach koszykarza nie dopatrzył się prawdziwej skruchy. Zasugerował jednak, że jeśli koszykarz weźmie udział w czerwcowej paradzie homoseksualistów w Hollywood, to „wszystko będzie dobrze".