Reklama

Kinga Baranowska: To już koniec

To już koniec. Fabrizio jest bez sił - zawiadomiła esemesem Kinga Baranowska z partii podszczytowych ośmiotysięcznika Makalu (8463 m) – Schodzimy

Publikacja: 29.05.2011 13:42

1 maja 2011, pisanie dziennika w bazie

1 maja 2011, pisanie dziennika w bazie

Foto: Archiwum Kingi Baranowskiej

Wprawa Kingi Baranowskiej
na Makalu
na zdjęciach

Poprzedniego dnia, w piątek 27 maja, zawiadomiła z obozu IV (7500 m), że w nocy wyrusza na szczyt ze swym partnerem wspinaczkowym, Amerykaninem Fabrizio Zangrillim. Poza nimi na stokach ośmiotysięcznika nie było nikogo. Inne wyprawy zakończyły już działalność.

- Zostaliśmy sam na sam z Górą. To niesamowite uczucie. Musisz być całkowicie samodzielny i samowystarczalny – powiedziała przez telefon Kinga. – Wyszliśmy o północy. Szliśmy w bardzo głębokim śniegu. Strasznie wiało.

Obydwoje nie używali tlenu z butli. Zangrilli słabł.

- Fabrizio jest wysoki i wziął na siebie główny wysiłek torowania drogi. Na wys. 8000 m zawróciliśmy w śnieżycy. Czułam się dobrze, ale Fabrizio, który jest bardzo doświadczonym himalaistą uważał, że gdybym poszła dalej sama do góry, to bym nie zdołała wrócić w tych warunkach.

Reklama
Reklama

To była ich druga próba ataku na szczyt. Pierwszą podjęli z innymi wspinaczami po długim oczekiwaniu na lepszą pogodę. Zapalenie ucha pozbawiło sił Zangrillego, 38.l przewodnika górskiego, który wspina się od 22 lat, słynie z szybkości i stał wielokrotnie na szczytach ośmiotysięczników. Kinga, sama wówczas w dobrej formie, odprowadziła partnera do bazy. Miał się tam leczyć antybiotykami, które na dużych wysokościach bywają bezskuteczne. W tym czasie czterech alpinistów weszło na szczyt.

Wkrótce Kinga i Fabrizio znowu wyruszyli do góry, tym razem na pomoc 33-letniej Szwajcarce, Joelle Brupbacher, która schodząc utknęła skrajnie wyczerpana w namiocie obozu III (7400 m). Miała już w dorobku szczyty czterech ośmiotysięczników. Nie jest pewne, czy tym razem dotarła na wierzchołek Makalu. Tylko tlen z butli mógł ja uratować, dać siły, żeby sama zeszła. Zniesienie w takich warunkach człowieka nie jest możliwe. Wspinacze, którzy zeszli ze szczytu, wspinający się bez tlenu, sami wyczerpani, przez radiotelefon zaapelowali o doniesienie tlenu z bazy.

- Uczestniczyliśmy w akcji ratunkowej. Dwie noce nie spaliśmy - relacjonowała Kinga.

Dojście z bazy wysuniętej (5600 m) do obozu III trwa co najmniej dwa dni. Obecni przy Szwajcarce himalaiści byli bezradni. Kobieta zmarła po dobie.

Kinga Baranowska i Fabrizio Zangrilli po wycofaniu się z ostatniej próby wejścia na szczyt zeszli już do bazy i pakują ja szykując się do powrotu do domu.

- Tutaj góry dyktują warunki ludziom - powiedziała Kinga, która do tej pory weszła na szczyty siedmiu z 14 ośmiotysięczników.

Reklama
Reklama

 

 

 

 

 

 

Reklama
Reklama
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama