Już w ciemnościach (o godz. 16.34 czasu polskiego) Kinga Baranowska wysłała sms: „Nie udało nam się dziś dotrzeć do obozu IV. Bardzo dużo śniegu. Dotarliśmy do połowy i zdecydowaliśmy się zawrócić do trójki, gdyż nie chcieliśmy dotrzeć w nocy na ramię K2. Ruszamy jutro ponownie do obozu IV. Mam nadzieję, że wiatr tej nocy będzie słabszy i trochę pośpimy. Ostatnio prawie odfrunęliśmy."

Na K2 (8611 m) w Karakorum drugim co do wysokości i najtrudniejszym ośmiotysięczniku, Kinga Baranowska wraz ze swym partnerem wspinaczkowym Fabrizio Zangrillim z USA, toczą heroiczną walkę. Do bazy od strony Pakistanu dotarli w drugiej połowie czerwca, kiedy pod górą nie było nikogo. Ze względu na duże opady śniegu, niezbędne stało się zabezpieczanie drogi przez rozpinanie w ścianie lin poręczających. Przez półtora miesiąca ten jeden zespół, przecierając szlak w głębokim śniegu założył trzy obozy i rozpiął ponad 3 km lin na zboczach piramidy K2. Obydwoje nie używają tlenu z butli. W pewnym momencie w wyniesieniu części lin pomogli inni wspinacze, którzy z czasem dotarli pod K2.

W tej chwili trwa finałowy atak na szczyt. Trudno wyobrazić sobie, żeby tak spracowany zespół po zejściu do bazy (5100 m) na lodowcu zdołał znowu wyruszyć do góry. Kinga z Fabrizio i kilkoma osobami wyruszyła z bazy w nocy z 1/2 sierpnia.

W czwartek 4 sierpnia wyszli z obozu III z zamiarem dotarcia do miejsca, w którym powinni założyć obóz IV na tzw. Ramieniu K2 – polach lodowych na wys. ok. 8000 m. Noc zapada tam około 18. Po wielu godzinach wspinaczki, kiedy zdali sobie sprawę, że nie dotrą do obozu IV za dnia, podjęli decyzję powrotu po własnych śladach do tego samego obozu, z którego wyruszyli.

Nie wiadomo ilu wspinaczy jest z nimi. Fabrizio pisał na blogu, że do wyjścia z bazy szykuje się ok. 15 osób. Kinga mówiła przez telefon, że zdecydowało się 10, ale część może się wycofa z powodu wyczerpania poprzednimi wyprawami, po których dotarli pod K2.