W ślady ojca

Najdalej zaszedł Floyd Mayweather junior uważany przez wielu za najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie wagowe, ale jego ojciec nigdy nie był mistrzem świata, choć walczył i przegrał z Rayem „Sugarem" Leonardem

Publikacja: 28.08.2011 01:01

Floyd Mayweather Jr.

Floyd Mayweather Jr.

Foto: AFP

Przy Mayweatherze, który zarabia ponad 20 mln dolarów za jedną walkę (więcej niż największe gwiazdy Hollywood za jeden film), nieudacznikiem był syn Joe Fraziera, Marvis, choć przegrał tylko dwie walki, z Larrym Holmesem i Mike'em Tysonem.

Być może, gdyby nie wygórowane ambicje ojca, kariera Marvisa potoczyłaby się lepiej. Był przecież bardzo zdolnym amatorem. Wygrywał z przyszłymi czempionami wagi ciężkiej, Time Whiterspoonem i Jimem „Bonecrusherem" Smithem. Był najlepszym juniorem w USA, zdobył mistrzostwo świata w tej kategorii wiekowej. Początkowo na zawodowych ringach też nie miał sobie równych, ale pojedynki z Holmesem i Tysonem zakończyły się dla niego fatalnie. Został znokautowany już w pierwszej rundzie, a wściekły w narożniku ojciec nie mógł zrozumieć, co się dzieje.

Syn nie miał takiej twardej szczęki jak ojciec. To jego walki, szczególnie te z Muhammadem Alim, przeszły do historii. W ostatniej – w Manili – omal się nie pozabijali, ale nieżyjący już trener Eddie Futch w w porę poddał Fraziera i nie dopuścił go do ostatniej rundy. Szkoda, że „Dymiący Joe" nie potrafił się równie skutecznie zatroszczyć o syna. Ten na szczęście dał sobie radę poza ringiem i znalazł dobrą pracę w Ministerstwie Więziennictwa.

Zupełnie inaczej potoczyło się bokserskie życie Cory'ego Spinksa, syna innego mistrza wagi ciężkiej Leona. Nie zdobył wprawdzie złotego medalu olimpijskiego jak ojciec i wujek Michael (Montreal 1976 r.), ale podobnie jak oni został zawodowym mistrzem świata, tyle że w półśredniej i junior średniej.

Ojciec Leon mógł być bogatym człowiekiem, ale gdy w siódmej zawodowej walce pokonał Muhammada Alego, woda sodowa uderzyła mu do głowy. To, co zarobił, przehulał. Tytuł mistrza stracił w rewanżu z Alim i nigdy go nie odzyskał. Wujek Michael dwukrotnie pokonał Holmesa, ale Tyson zniszczył go w 90 sekund. Po tej klęsce nie wrócił na ring. Cory takiej traumy nie ma i, choć też przegrywał przed czasem, wciąż walczy, wierząc, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

George Foreman ma dziesięcioro dzieci, ale tylko 28-letni George Edward Foreman III próbuje iść w jego ślady. „Monk" ma budowę potężną jak ojciec – który przeszedł do historii legendarną walką z Alim w Kinszasie, a później zdobyciem mistrzostwa świata w wieku 45 lat – ale nawet w części nie ma jego talentu. Wygrywa wprawdzie walkę za walką (13 zwycięstw, 12 przez nokaut), obijając większych nieudaczników niż on sam, ale nie ma żadnych szans dorównać sławą ojcu.

Nie jest w tej grupie osamotniony. A przecież są w niej naprawdę nieźli pięściarze, synowie takich mistrzów, jak Thomas Hearns, Aaron Pryor, Carlos DeLeon, Buddy McGirt czy Julio Cesar Chavez. Syn tego ostatniego, niepokonany Chavez junior, jest nawet mistrzem świata prestiżowej organizacji WBC w wadze średniej, ale nigdy nie będzie „dumą Meksyku" jak jego niższy o głowę ojciec. 17 września młody Chavez miał walczyć z Ronaldem Hearnsem, synem „Kobry z Detroit", ale doznał kontuzji i pojedynku nie będzie. Ronald jest jeszcze wyższy od ojca Thomasa, zwanego też „Hitmanem", mierzy 191 cm wzrostu i dostał już szansę walki o mistrzowski pas.

Przegrał jednak przed czasem z długoletnim czempionem wagi średniej w wersji WBA, Niemcem Feliksem Sturmem. James McGirt w ringu też nie umywa się do ojca. „Buddy", były mistrz dwóch kategorii (junior półśredniej i półśredniej), stoi wprawdzie w narożniku i podpowiada, ale nie zawsze jabłko pada blisko jabłoni. James jest wyższy od ojca, walczy ładnie, ale brakuje mu w ringu tego szaleństwa, które czyniło „Buddy'ego" niepowtarzalnym.

Dotyczy to również młodego Pryora i DeLeona. Pierwszy przegrał tylko trzy razy przy 16 zwycięstwach, ale żeby się zmierzyć z legendą ojca, musiałby pokonać tej klasy mistrza, jakim był Alexis Arguello, którego Pryor senior dwukrotnie znokautował. Portorykańczyk Carlos „Sugar" DeLeon czterokrotnie zdobywał mistrzostwo świata kategorii junior ciężkiej. Nikt tego jeszcze nie powtórzył. Syn też tego nie dokona, bo poza cenionym nazwiskiem nie ma odpowiednich argumentów. Zmierzyć się skutecznie ze sławą słynnego ojca jest piekielnie trudno, ale nielicznym się udaje.

Tak jak Laili Ali, najmłodszej córce Muhammada, ikony tej dyscypliny. Laila już nie walczy, bo po latach zwycięstw nie miała motywacji, by bić się dalej. Rywalki, wśród nich między innymi córka Joe Fraziera, Jackie, okazały się zbyt słabe. A przecież ta piękna kobieta (jej matką była modelka Veronika Porsche Anderson) nigdy nie myślała, że kiedykolwiek założy bokserskie rękawice.

Prowadziła salon piękności w Kalifornii, wiodła spokojne życie i pewnego razu zobaczyła w telewizji walczące kobiety. Sprzedała salon, poszła na salę treningową i wkrótce była już mistrzynią świata, a jej legendarny ojciec obserwował jej niektóre pojedynki, siedząc obok ringu na inwalidzkim wózku. Ale i wtedy to jego pokazywano częściej.

Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei
Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie