42 tysiące widzów na nowym stadionie we Wrocławiu i miliony przed telewizorami obserwowały, jak Tomasz Adamek ubrany w czarno-pomarańczowy szlafrok wychodzi na ring. Zagrzewali go do boju z telebimów Adam Małysz i Lukas Podolski, a z trybun m.in. Marcin Gortat.
Wszyscy wierzyli, że niższy o 15 cm Polak może zrobić krzywdę Ukraińcowi. Cudu jednak nie było. Każda z 10 z 12 zaplanowanych rund była jednostronna, w każdej to Kliczko miał inicjatywę. Z zabójczą regularnością obijał twarz i korpus Adamka, który już w drugiej rundzie zachwiał się na nogach. Pierwszy raz liczony był w szóstej. Stał na nogach przez kolejne odsłony walki, jednak było to tylko czekanie na wyrok.
W dziewiątym starciu kibice mieli swoją chwilę radości. Kliczko zachwiał się na nogach. Nie było w tym jednak udziału Adamka - Ukrainiec po prostu się potknął.
Wreszcie 10. rundzie sędzia przerwał walkę, by uchronić Adamka przed ciężkim nokautem. Werdykt był tylko formalnością.
Było to 43. zwycięstwo ukraińskiego boksera, w tym 40. przed czasem (ma dwie porażki w karierze). Adamek przegrał po raz drugi. Ma też 45 wygranych.