Vettel miał prawo się spodziewać, że wyjedzie z Suzuki z drugim tytułem w kieszeni. Do szczęścia brakowało mu tylko jednego punktu, co przy jego tegorocznej formie – w poprzednich 14 wyścigach 13 razy stawał na podium, w tym ośmiokrotnie na najwyższym stopniu – wydawało się formalnością.
Po przejechaniu linii mety Niemcowi odebrało jednak głos. Zamiast tradycyjnych okrzyków radości z kokpitu przez radio pokładowe usłyszeliśmy tylko gratulacje od kierownictwa zespołu Red Bull.
– Niczego nie zaniedbaliśmy, zrobiliśmy to! – odparł po chwili Vettel przez ściśnięte ze wzruszenia gardło.
Trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce do świętowania tytułu. W ciągu ostatnich 24 lat na torze Suzuka dziesięciokrotnie zapadały rozstrzygnięcia w F1. Dwa ze swoich siedmiu tytułów zdobywał tu Michael Schumacher, który w niedzielę na okrążeniu zjazdowym po wyścigu zrównał się z bolidem swojego rodaka i gestem pogratulował mu mistrzostwa.
– Nigdy bym nie pomyślał, że zdobędę drugi mistrzowski tytuł, a Michael przejedzie obok mnie i mi pomacha – opowiadał potem Vettel, który przed laty miał na ścianie w swoim pokoju plakat z Schumacherem. – Kiedy byłem dzieciakiem, on już był mistrzem świata Formuły 1!