Podobała się panu zamiana raz do roku systemu rozgrywek z pucharowego na grupowy?
Wydaje mi się nieco odległa od ducha tenisa. Byłbym za pozostaniem przy zasadzie, że przegrywający odpada. W Masters tenis za bardzo zbliża się do innych sportów, np. do siatkówki, gdzie podczas ostatnich meczów grupowych można kalkulować, czy warto wygrywać czy nie. Tenisiści też kalkulują, pamiętam jak prowadziłem karierę Lendla i Ivan pytał mnie w takich wypadkach, jak ma gra grać. Czasem to wynika z prostego rachunku zysków i strat: masz awans w kieszeni, grasz mecz późno w nocy, a półfinał jest nazajutrz w południe.
Wiąże pan duże nadzieje ze startem Agnieszki Radwańskiej?
Losowanie jest korzystne, dobrze, że w grupie nie zagra z Marią Szarapową i Wiktorią Azarenką, których warto uniknąć w pierwszej fazie turnieju. Pierwszy mecz z Karoliną Woźniacką to też niezłe rozwiązanie – może będą trzy sety, podczas których dobrze pozna korty. W tenisie kobiecym widać kryzys. Jedyną gwiazdą w Stambule i to trochę gasnącą jest Szarapowa. To jest szansa dla Agnieszki - z jej techniką, polotem, inteligencją na korcie i szybkością nóg. Ja grałem podobnie i bardzo chciałbym, by Agnieszka udowodniła światu, że można wygrywać bez 185 cm wzrostu i potężnych mięśni. W starym dobrym stylu.
rozmawiał Krzysztof Rawa